Iwona czyta

Kocham czytać, uwielbiam odwiedzać księgarnie i biblioteki, zawsze podglądam okładkę książki czytanej przez kogoś w miejscu publicznym. Jestem książkowym molem. Od kilku lat obiecuję sobie, że zacznę prowadzić statystyki przeczytanych książek.

Stąd pomysł na bloga, na swoisty pamiętnik przeczytanych książek.....

Zapraszam więc do mnie:)

niedziela, 27 grudnia 2015

Namaluj mi słońce

Główna bohaterka powieści Gabrieli Gargaś para się dość niezwykłym zajęciem - jest przyjacielem do wynajęcia. Spotyka się z ludźmi, którzy chcą się wyżalić, porozmawiać, odwiedza szpitale, hospicja. Sama nie ma przyjaciół i skutecznie odrzuca każdą próbę związania się z kimś na stałe. Pewnego dnia Sabina spotyka w parku dziewczynkę. Marysia usilnie próbuje nawiązać nić porozumienia  z kobietą, która nienawidzi dzieci. Wszystko, co zdarzy się później jest niezwykłe i poruszające. Rodzinne tajemnice, nawiązane po latach przyjaźnie i ojciec Marysi, zadufany w sobie samotny ojciec, co rusz zdobywający kolejne kobiety. A w tym wszystkim Sabina, zatwardziała w swoich przekonaniach, na pozór szczęśliwa singelka.
Wcale nie prosta i niebanalna historia. Nasycona emocjami, wywołująca sprzeczne uczucia, niejednokrotnie złość, że ludzie są tak głupi i tak łatwo gmatwają sobie życie, odrzucając uczucia i krzywdząc się nawzajem. 
Autorka kreśli bardzo charakterystyczne i wyraziste postaci. Obojętnie czy to główna bohaterka, czy jej siostra, która zrywa kontakt z rodziną wyjeżdżając w poszukiwaniu raju do Anglii. Postaci nie są mdłe - denerwują, by za moment móc się nad nimi rozczulać. Tak łatwo jest przecież oceniać.... Gabriela Gargaś pokazuje to w swojej powieści. Nigdy nie wiemy, co kieruje ludźmi, że postępują tak a nie inaczej, że wybierają taki model życia. Nawet matkę, która porzuciła swoje dziecko nie można tak od razu skreślić i osądzić. A wśród tych wszystkich bohaterów malutka dziewczynka, która pokazuje nam dorosłym, że zbyt komplikujemy sobie życie, a przecież to takie proste - wziąć kredki i namalować sobie słońce.
Piękna opowieść o tym, jak łatwo zranić drugiego człowieka i jak trudno odzyskać zaufanie. Opowieść o uczuciach, bez których życie jest jednobarwne.
Jedyna rzecz, która bardzo przeszkadzała mi podczas lektury to brak korekty. Mimo, że nazwisko kogoś kto tego dokonuje (lub raczej powinien dokonać) widnieje na obwolucie książki. Niesamowita ilość literówek i błędów stylistycznych, nawet imiona pisane z małej litery. A przecież Feeria to dość znane na rynku wydawnictwo. 

"Namaluj mi słońce" Gabriela Gargaś
Wydawnictwo Feeria
Łódź 2014
s. 386


piątek, 30 października 2015

Moralność pani Piontek

Bardzo zabawna, lekka książka, taka do przeczytania "na raz", idealna na jesienne wieczory, kiedy dopada nas tęsknota za słonkiem i tak zwyczajnie....nic się nie chce.
Gertruda Poniatowska vel Piontek jest mężatką i matką. W obu przypadkach wymagającą i narzucającą swoją wolę, przyzwyczajenia, swój styl życia. Wydaje się zimna i wyrachowana. Jej panowie chodzą jak w zegarku, byle tylko się nie narazić. Do czasu......
Życie płata jej figla, w postaci choroby. Ten figiel jednak uzmysławia jej wiele rzeczy, pozwala zrozumieć i "zmięknąć". Mąż, przez moment chcący po latach zostawić ją dla "Alicji, która nie miała na imię Alicja" też zaczyna się zastanawiać, jakby wyglądał świat bez jego ukochanej mimo wszystko, od lat, małżonki. Bo ta małżonka wyjeżdża na długie 3 tygodnie "na Maltę, która jednak nie była Maltą", nie chcąc niepokoić bliskich udaje się do szpitala na ciężką operację i przeżywa ją sama, pod przybranym imieniem, prosząc o anonimowość. Poznaje tam dziewczynę, zwykłą salową, zaprzyjaźniają się i lubią do tego stopnia, że nasza despotka chce ja wyswatać ze swoim jedynakiem - ukochanym Augustynem.
Mimo, że książka na pierwszy rzut po przeczytaniu wydaje się taka "łatwa i przyjemna", skłania do refleksji. Że czasem warto porozmawiać, obronić swoje zdanie, że drażniące dotychczas przyzwyczajenia wcale nie są takie przykre, że bez tej jedynej od lat osoby świat byłby pusty...
Fajny humor autorki sprawia, że lekturę po prostu się połyka.

"Moralność pani Piontek" Magdalena Witkiewicz
Wydawnictwo FILIA
Poznań 2015
s. 296.

sobota, 17 października 2015

Notebook

Po książkę sięgnęłam po wysłuchaniu w sierpniowych odcinkach Lata z Radiem jej fragmentów czytanych przez znanego aktora. Były porywające, pełne napięcia i dramatyzmu.
W wypadku samochodowym ginie trzydziestoletnia kobieta, dziennikarka, szukająca sensacji i ujawniająca kolejne przekręty w różnych dziedzinach życia. Kobieta w trakcie wypadku trzyma na kolanach otwarty notebook. Na miejsce wypadku przybywa rozczarowany życiem prokurator Radosław Bolesta. Między umierającą na jego rękach kobietą w nim tworzy się jakaś tajemnicza więź. Prokurator zaczyna węszyć przejmując dane z komputera ofiary, jednocześnie szukając bliskich jej osób. Okazuje się, że kobieta była zupełnie sama. Dociera jednak do dziennikarza, który współpracował z Dagmarą Frost oraz nieletniej hakerki wychowującej się w domu dziecka, bardzo związaną z ofiarą. Laptop oraz Kamila okrywają szereg tajemnic, które powodują, że monotonne dotąd życie prokuratora wywróci się do góry nogami, ocierając się wręcz o śmiertelne niebezpieczeństwo.
Niezwykle dramatyczna, pełna tajemnic i sensacyjnych odkryć książka, której akcja rozgrywa się w 2012 roku. Nasz kraj przygotowuje się do inauguracji największej sportowej imprezy - Euro a obok dzieją się rzeczy na miarę międzynarodowego skandalu.
Tomasz Lipko jest dziennikarzem, fotoreporterem, producentem filmowym. To jego pierwsza książka, przełomowa pod kątem zastosowania w niej nowoczesnej technologii informacyjnej. Autor zamieścił w niej materiały, które w postaci filmików po ściągnięciu odpowiedniej aplikacji czytelnik będzie mógł zobaczyć na swoim tablecie lub telefonie.
Trzyma  w napięciu, nie pozwala na domysły, zaskakuje. Polecam.

"Notebook" Tomasz Lipko
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2015
s. 444

W krainie kolibrów

Głównymi bohaterkami książki są dwie kobiety - Anna i Victoria. Więcej je dzieli niż łączy - pochodzenie, status społeczny, marzenia. Kobiety spotykają się na statku płynącym na przeciw marzeniom. Anna płynie do rodziny, która wyemigrowała z Niemiec i szuka szczęścia w odległej Argentynie, Victoria do dopiero co poślubionego męża. 
I tylko przypadek powoduje, że się spotykają. Anna podczas sztormu ma mały wypadek na pokładzie statku. Na pomoc podąża jej młody człowiek, bogaty kupiec Julius, który zakochuje się w biednej kobiecie. To uczucie od początku skazane jest na niepowodzenie - Anna jest biedną mężatką i raczej nie czuje się dobrze w towarzystwie z wyższej sfery społecznej. Kiedy statek dopływa do celu drogi bohaterów rozstają się, każdy podąża do swojego życia.
Anna do biednej i rozgoryczonej losem rodziny, do ojca pijaka, wiecznie sfrustrowanej matki i, jak się okazuje, ciężko chorego męża, który wkrótce umiera, pozostawiając ją z maleńką córeczką. Victoria do bogatego życia, które szybko ją rozczarowuje. Obie kobiety próbują "ucieczki" od dotychczasowego życia. Każda walczy na swój sposób. Drogi znajomych ze statku schodzą się i rozchodzą naprzemiennie. Początkowe uczucia przyjaźni i miłości splatają się z nienawiścią i zazdrością.
Książka Soffi Caspari to opowieść o sile przyjaźni targanej uczuciami zazdrości osadzona w realiach dziewiętnastowiecznej Ziemi Obiecanej dla tysięcy Europejczyków. Intrygi, znienawidzona teściowa, która miesza na każdym kroku, mezalians, porwanie, ukrywający się kochankowie - to wszystko przypomina wyświetlane niegdyś w telewizji seriale latynoskie. 
Pierwszy z tomów argentyńskiej sago czyta się lekko,  z przyjemnością ale nie jest to książka, która zapada głęboko w pamięć. Ot, fajna rozrywka. I chyba na tym tomie pozostanę.

"W krainie kolibrów" Sofia Caspari
Wydawnictwo Otwarte
Warszawa 2015
s.632

poniedziałek, 28 września 2015

Włoska podróż

Ta książka to bajka. Z serii takich, co kończy się happy endem a wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Czasem warto sięgać po takie bajki, dla przemyśleń, nabrania dystansu czy zwyczajnego odstresowania.
To drugie moje spotkanie z literaturą Hanny Gałgańskiej i chyba zacznę już rozpoznawać styl pisarki.
Po pierwsze - denerwująca bohaterka. Anna, redaktor "Gazety Miejskiej", perfekcyjna, pachnąca drogimi perfumami, wystrojona w ekskluzywne ciuchy, idealna pod każdym względem, lubiąca luksus i zagraniczne wojaże. Jej chłodu i perfekcjonizmu nic nie jest w stanie ocieplić. Nawet wyjście za mąż za przystojnego i romantycznego pisarza Ernesta i urodzenie córeczki, Megan,  nie zmienia jej życia, nie wywraca do góry nogami. Anna, coraz bardziej oddala się od męża, doszukując się w nim coraz większych wad i niedoskonałości. Liczą się wyłącznie prestiż, pieniądze i luksus. 
Po drugie - Positiano. Włoskie miasteczko, do którego wybierają się kolejne bohaterki Hanny Gałgańskiej. Co takiego ma w sobie to miejsce, że koi stargane nerwy, pozwala odetchnąć i zapomnieć o szarzyźnie dnia codziennego a wspomnienia stają się rzeczywistością? (Już chyba wiem, jakie pytanie zadałabym autorce, gdyby nadarzyła się taka okazja).
Po trzecie - styl literacki. Opisy bohaterek skonstruowane w taki sposób, że nie da się ich polubić od początku. Irytują peanami wypowiadanymi przez siebie na swój temat, nieskazitelnością i perfekcyjnością. Piękne, bogate i bez skazy. Słodko aż mdli. Same achy i ochy. Wrrrr....
Anna Idealna postanawia rozwieść się z mężem, córka wymyka się jej spod kontroli a w pracy narastają problemy. Na dodatek mama i babcia trzymają stronę męża. Nic nie idzie po jej myśli. Kiedy więc starsza pani prosi wnuczkę o zawiezienie do raju, ta,w desperackim kroku, spełnia jej życzenie. Babcia, wnuczka i prawnuczka (ta ostatnia podstępem) wyruszają w podróż do Positiano. To podróż sentymentalna, gdyż babcia podczas jej trwania snuje wojenne wspomnienia, które zaskakują a nikt z towarzyszek podróży nie zdaje sobie sprawy z tego, jak odmieni ona życie całej rodziny. 
Lektura niewielkich rozmiarów ale poruszająca struny uczuć. Otwiera cały wachlarz emocji - od złości na główną bohaterkę, przez ironię, gdy widzi się finansowe szaleństwo bohaterek w obcym kraju, po wzruszenie, gdy słucha się babci i czyta zakończenie.  A tu dochodzi się do jednego wniosku: życie jest jedno, nie warto się z nim szarpać, trzeba czasem odpuścić, wsłuchać się w siebie, poszukać swojego miejsca, by odnaleźć szczęście. A dzięki Hannie Gałgańskiej czytelnik wie, gdzie należy go szukać. Bo nic tak nie koi jak włoskie słońce....

"Włoska podróż" Hanna Gałgańska
Wydawnictwo LUCKY
Radom 2015
s. 208

środa, 16 września 2015

Życie z drugiej ręki

Anita jest żoną męża na odległość i matką dwóch córek. Pozornie szczęśliwa, choć cienie z dzieciństwa ciągle ciążą na jej sumieniu a mąż nie spełnia oczekiwań, bo wiecznie nieobecny, a gdy już przyjedzie jedynym jego przyjacielem jest pilot od telewizora. „A kiedyś było tak pięknie (…) Nie mogłam bez niego oddychać a on nie potrafił zasnąć, gdy nie było mnie w pobliżu.” Pospolita historia, jakich wiele. Najpierw marzymy o księciu z bajki, wyobrażamy sobie jak cudowny będzie to związek, jesteśmy przekonane, że nas nigdy nie dotkną problemy szarej codzienności.  I tak jest na początku: różowe okulary i sielanka. I wydaje nam się, że mamy receptę na udany związek, że przecież nie możemy być tacy, jak tysiące par: znudzeni sobą i dniem codziennym. A kiedy już, nasze małżeństwo, z jakichś powodów stanie się rutyną, nie potrafimy sobie pomóc, odświeżyć, pokolorować na nowo nasze współistnienie. A przecież, jak zapewnia Anna Grzyb „nie musimy się godzić na życie znoszone, używane, niechciane, z drugiej ręki”.
I właśnie dlatego, że ta historia jednej z wielu żony, matki, kobiety marzącej o pracy i wyrwaniu się z beznadziei dnia codziennego, jest zwykła i taka życiowa czyta się ją tak lekko i przyjemnie, mając jednocześnie świadomość, że nie można nic nie robić.
Kiedy zaczęłam lekturę książki „Życie z drugiej ręki” w pierwszym momencie pomyślałam, ot, banalna historia, jakich wiele w życiu i literaturze. Denerwowała mnie bohaterka, wiecznie niezadowolona, przestająca dbać o siebie i zrzucająca całą winę za szarość związku na Tego Męża. Czasem miałam ochotę nią potrząsnąć
Anita wreszcie postanawia zmienić swoje życie. Wraz z przyjaciółką otwiera sklep z używaną odzieżą (hm, czy to zbieg okoliczności to skojarzenie ze znoszonym życiem?), zaczyna o siebie dbać, mimo natłoku obowiązków a problemy związane z organizacją dnia, wydające się początkowo olbrzymimi, jakoś się rozwiązują. Dziewczynki zyskują „przyszywanych” dziadków, Anita, dzięki kontaktom z ludźmi zaczyna oddychać głębiej, tylko Ten Mąż… Dlaczego pretensje i nagromadzone żale nie pozwalają na rozmowę? O ileż byłoby prościej. Ale może wtedy nie byłoby tej książki? Książki, która uświadamia, że należy rozmawiać, że trzeba dbać o siebie, swoje pasje i pielęgnować uczucia, że nie można się zatracić w codzienności a nieposprzątane mieszkanie to przecież nie tragedia.
Anna Grzyb jest doskonałą obserwatorką codzienności. Jej bohaterowie są wyraziści ale jednocześnie tacy zwykli, popełniający błędy, szukający szczęścia i ciepła drugiej osoby. Zaskakuje przeobrażenie Tego Męża, takie niebanalne i symboliczne, w Sebastiana, po prostu. Niezwykle ubawiły mnie opisy zaściankowości miasteczka, w którym żyje bohaterka, do bólu prawdziwe.
Polecam lekturę, która każe się zatrzymać i spojrzeć na swoje życie inaczej, bo jest jedno i szkoda marnować go na gdybaniu i rozpamiętywaniu, i że nigdy nie należy zdejmować różowych okularów, bo tylko optymistom świeci słońce.
Miałam takie wrażenie, że książka to jeden wielki monolog i chociaż na początku, trochę mnie to drażniło, zrozumiałam, ze ma to swój cel i zastanawiam się czy to nie będzie znakiem rozpoznawczym autorki. Dlatego z niecierpliwością czekam na dalsze powieści tej debiutującej pisarki.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Po raz pierwszy czytam książkę autorki, którą trochę znam, wirtualnie wprawdzie, ale jednak. Wiem, co nieco o jej życiu, pasji i charakterze. I, mimo zapewnienia, że historia ta jest wytworem wyobraźni, czytało mi się ją jakoś swojsko i znajomo, jakbym przechadzała się po życiu autorki. I to chyba ciut przeszkadza, gdy w trakcie lektury non stop ma się przed oczami Pisaninkę. I jeszcze….Nie byłabym sobą, gdybym nie wytknęła jedynej, moim zdaniem, wady tej książki – zdecydowanie za szybko przewróciłam ostatnią kartkę.
Dziękuję Annie Grzyb oraz Wydawnictwu Szara Godzina, za przyjemność, jaką niosła lektura książki:)

"Życie z drugiej ręki" Anna Grzyb
Wydawnictwo Szara Godzina
Katowice 2015
s. 192

wtorek, 15 września 2015

Ukryć się przed sobą

Ta książka skusiła mnie okładką, jak nigdy. A potem było już tylko dziwnie. Denerwuje główna bohaterka  a jednocześnie lektura trzyma w napięciu, ciągle chce się do niej wracać i jak najszybciej dokończyć.
Margo to wypiękniona, pachnąca i niezwykle nieskazitelna pani bizneswomen. Prowadzi klinikę zajmująca się badaniami biotechnologicznymi. Zatrudnia i wymaga. Jest zimna, sztywna i bojąca się zarazków, których dopatruje się wszędzie,. To obsesja, która uniemożliwia jej odetchnąć życiem pełną piersią. Kobieta wraca do rodzinnego miasta po latach i spotyka dawną przyjaciółkę. Anna jest skromną osobą, matką dwójki synów, którą mąż porzucił dla "młodszej, bardziej powabnej". Spotkanie odświeża wspomnienia, które bolą i o których chce się zapomnieć a Anna wkracza w życie Margo z przysłowiowymi butami.
I nagle staje się coś, co kłóci się z wizerunkiem zimnej bizneswomen. Margo wyrusza w podróż, tak z biegu, bez większego przygotowania, na dodatek zabierając ze sobą dwie młode współpracownice z małym dzieckiem. Kierunek - włoskie Positiano... I nagle okazuje się inną osobą.
Ucieczka przed sobą okazuje się beztroskimi wakacjami na plaży w pięknym włoskim miasteczku. Początkowy opór towarzyszek podróży przerażonych hojnością szefowej, zbieg różnych mniej lub bardziej przyjemnych sytuacji, wspomnienia i mnóstwo czasu do rozmyślań - to wszystko składa się na parę dni w raju. Niestety Margo musi wracać do kraju: niedbałość pracowników w klinice uruchamia splot wydarzeń, które w ostateczności okazują się... no właśnie. Czy Margo odzyska szczęście i bliską osobę? Czy wygra z ciężką chorobą? Czy odnajdzie w życiu spokój i zrozumie, co jest ważne?
"Ukryć się przed sobą" to literacka podróż w głąb siebie, Ta niepozornych rozmiarów książka porusza różne emocje. Autorka bardzo wyraziście, wręcz w przerysowany sposób wykreowała główną bohaterkę. Jak ona irytuje tym swoim natręctwem i doszukiwaniem się wszędzie zarazków i bakterii, jak drażni jej perfekcyjność i chęć izolacji a później, podczas podróży, rozrzutność i materialne uszczęśliwianie wszystkich dookoła, tak jakby szczęście można było sobie kupić. Drażni i denerwuje a jednak przyciąga. To chyba celowy zabieg, by pokazać czytelnikowi, co jest tak naprawdę w  naszym życiu najistotniejsze i uświadomić, że czasem nie da się nigdzie ukryć się przed wspomnieniami i samym sobą.


"Ukryć się przed sobą" Hanna Gałgańska
Warszawska Firma Wydawnicza
Warszawa 2015
s. 196

środa, 26 sierpnia 2015

Życie z drugiej ręki - Anna Grzyb

Zapowiedź ksiązki
Premiera 7 września 2015r. 
Wydawnictwo Szara Godzina

Autorkę książki, Annę Grzyb, znam z Facebooka. Niezwykle skromna i ciepła kobieta, matka, żona, blogerka a teraz również autorka. Jej blog PISANINKA śledzę od jakiegoś czasu i Wam równiez polecam. Zamieszcza w nim fantastycznie napisane recenzje, promując polskich autorów, przeprowadza wywiady, konkursy itp. To blog po brzegi wypełniony literaturą. Dzieki niemu poznałam wiele świetnych nazwisk i bardzo ciekawych tytułów.
7 września ma miejsce premiera  debiutanckiej książki Anny Grzyb. To opowieść o zwykłej kobiecie, których wiele na naszych ulicach. Anita prowadzi monotonne i uporządkowane życie. Do momentu, gdy na jej drodze staje Joanna. 

"Do tej pory Anita nie zastanawiała się, czy jest naprawdę szczęśliwa. Żyje z dnia na dzień, wychowując dwie córki i borykając się z coraz bardziej odległym jej mężem. Ma jednak dosyć rutyny i monotonii. Marzy o znalezieniu pracy i uwolnieniu się od toksycznej przeszłości. I właśnie wtedy poznaje Joannę, która wpada na pomysł wspólnego biznesu.
Czy życie Anity jest aż tak beznadziejne, jak jej się wydaje? Jak długą drogę musi przejść i jak wiele rodzinnych tajemnic poznać, by wreszcie zrozumieć, co tak naprawdę ma w jej życiu największe znaczenie? 
Życie z drugiej ręki to poruszający debiut przedstawiający rodzinną historię rozgrywającą się w scenerii prowincjonalnego miasteczka, opowieść o kobiecie zagubionej, która usilnie szuka swego miejsca w życiu" (rekomendacja z portalu lubimyczytac.pl)

Polecam - książka zapowiada się inetersująco!

wtorek, 25 sierpnia 2015

Droga do domu

Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest: wsiąść do samochodu z przypadkowo spotkanymi osobami, zostawić wszystko za soba i uciec, od problemów, szarej rzeczywistości, szukając lepszego świata nawet na jego końcu? Czy to możliwe w normalnym życiu? Czy da się, ot tak po prostu, uciec, by zapomnieć i odzyskać spokój?
Pięć kobiet w bardzo różnym wieku i mały chłopiec. Pięć bohaterek, każda z bagażem doświadczeń życiowych, każda zraniona uczuciowo. Panie spotykają się przypadkowo, kupują starego busa i postanawiają wyjechać. Przed siebie, byle daleko od trosk i mrocznych cieni przeszłości. Różne emocje, różne charaktery, różne oczekiwania. I mały Krzyś - cementujący wszystko syn Alicji, który ciepłą rączką, namalowanym przez siebie rysunkiem i słowami "uśmiechnij się, nie bądź taka smutna" rozwiązuje problemy, pozwala zapomniec i wywołuje uśmiech na twarzy bohaterek.
Opowieść - bajka o rzeczy niemożliwej do spełnienia w realnym świecie. Gabriela Garnaś snuje tę bajkę zabierając nas w podróż do uczuciowego wnętrza każdej z bohaterek. Pozwala zrozumieć ich rozterki i decyzje. 
Książka budząca wiele emocji, porusza struny uczuć, pokazując ile w świecie bardzo osobistych tragedii, jak trudno się uporać ze wspomnieniami i poczuciem winy. Ale i denerwuje, gdy czyta się, jak trudno czasem człowiekowi wyjść naprzeciw uczuciu, zaufać, otworzyć się, pozwolić pokochać.
Opowieść o poszukiwaniu swojego szczęścia i domu rodzinnego. Uczy trudnej sztuki wybaczania, uzmysławia, że każdy ma prawo do szczęścia i mimo przeciwności losu powinien szukać drogi do niego. A szczęście i dom to zawsze druga osoba, zwykła, niekoniecznie taka idealna, z całym bagażem wad i zalet.
Szkoda, że ta bajka nie jest taka łatwa do przeniesienia do rzeczywistości. Jak prosto byłoby "wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet..." zdystansować się i spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Ale wtedy nie byłoby takich bajek:)

"Droga do domu" Gabriela Gargaś
Wydawnictwo Filia
Poznań 2015
s. 423

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Zaplątana miłość

Tamara Sokołowska jest specjalistką od pijaru. Wykonuje  swoje kolejne zadanie zawodowe - promocję kandydata na wójta - gdy jej spokój burzy jeden  z uczestników. To jedno wypowiedziane pod adresem bohaterki zdanie skomplikuje cały jej dotychczasowy porządek i utkwi zadrą w sercu, i nie pozwoli zapomnieć.
Marysia, córka Tamary, jest uczennicą średniej szkoły, liceum o bardzo wysokich wymaganiach. Dziewczyna uczy się, by coś osiągnąć, ale nadmiar szkolnych obowiązków zaczyna ją przytłaczać. Nastolatka marzy o "lepszym życiu" - markowych ciuchach, przyjaciółkach, imprezach i randce z przystojnym chłopakiem. Zaczyna sprawiać kłopoty wychowawcze buntując się przeciwko matce i wszystkiemu, co ją otacza.
Ewa Dobosz to emerytowana doktor nauk medycznych, dystyngowana pani, matka Tamary. Między kobietami panują raczej poprawne stosunki, chłodne, bez emocji.
Róża Marciszowa to stara mieszkanka wsi Borowa. Mieszka samotnie, skrywając mroczną tajemnicę. Pewnego razu do jej domu trafia Tamara i już pozostaje w życiu starej kobiety....
"Zaplątana miłość" to równie jak tytuł skomplikowana opowieść o trudnych uczuciach. O miłości matczynej, trudnej i raczej poprawnej niż ciepłej. O miłości córki do matki - o miłości dwóch pokoleń córek i matek. Trudna i poplątana to miłość, nie pozwalająca się zrozumieć i przytulić, każąca szukać pocieszenia, gdzie indziej. 
Jak splotą się losy Tamary z babcią Marciszową? Jaką tajemnicę skrywa Ewa Dobosz? Czy Marysia odnajdzie swoją miłość i swoje miejsce w życiu? Czy kobiety posłuchają mądrych słów starej Marciszowej?:"Tylko poplątała się wam ta miłość. Jak ta włóczka (...) Tak czasami jest. A jak się poplącze to trzeba postępować uważnie i delikatnie. Można szarpnąć, ale wtedy się zerwie. Lepiej rozplatać."
Niezwykle ciepła opowieść o ludzkim zagubieniu, o trudnym matczynym uczuciu. I o prostej życiowej mądrości. Nie trzeba być wykształconym, by zrozumieć, co w życiu najważniejsze. Róża Marciszowa jest tego dowodem, takim przewodnikiem i wsparciem dla każdej z bohaterek. Ta kobieta, odrzucona przez najbliższych podaje nam piękną i mądrą prawdę o ludzkim uczuciu. I dodatkowo uzupełnioną cudnym lekarstwem - konfiturą na fiołki, która naprawdę leczy wszystkie rozterki i smuteczki. 

"Zaplątana miłość" Karolina Wilczyńska
Wydawnictwo Czwarta Strona
Poznań 2015
s. 338

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Tajemnica Domu Helclów

Kto z Was wie co to jest nakastlik? Albo co to znaczy antyszmbrować lub prebendariuszka? Takich i innych słownych perełek znajduje się w tej książce wiele. Bo też cała napisana jest w stylu XIX-wiecznego klimatu Krakowa, wszystko jest z tamtego czasu: panujące zwyczaje, moda, słownictwo itp.
"Tajemnica Domu Helclów" - bo o niej mowa - to książka jakich niewiele na rynku wydawniczym. Po pierwsze, ze względu na styl literacki. Po drugie, na autorkę a właściwie autorów - dwóch panów ukrywających się pod zgrabnym nazwiskiem Maryla Szymiczkowa (a ostatnio czytałam, że podobno facetom jest łatwiej wydać książkę:)).
Profesorowa Zofia Szczupaczyńska to bardzo zabiegana osoba, wzorowa pani domu i żona profesora medycyny wykładającego w Uniwersytecie Jagiellońskim. Zakupy, pilnowanie co rusz nowej służącej, która nie zawsze zrobi wszystko "po myśli", jakieś drobne robóki ręczne i rozmowy z mężem, Ignacym to właściwie cały jej świat. I jeszcze plotki i działalność charytatywna... Kobieta nudzi się w tym "targowisku próżności", gdzie wszystko trzeba "robić na pokaz" a wiele "nie wypada". Pewnego dnia jednak odkrywa w sobie cechy detektywa i wzorując sie na czytanych namiętnie kryminałach postanawia przeprowadzić śledztwo. W Domu Helclów dochodzi bowiem do kilku tajemniczych zgonów i zaginięcia. 
Nasza bohaterka zaczyna drążyć, umiejętnie maskując swoje poczynania przed mężem i resztą towarzystwa. Ten dziewiętnastowieczny Sherlock Holmes w spódnicy swoim dochodzeniem ośmiesza działania policji i doprowadza do zmiany w śledztwie przyczyniając sie do rozwikłania zagadek. W jaki sposób? Jak do tego dochodzi? I jaki udział ma w tym służąca Franciszka? O tym juz nie powiem, poszukajcie odpowiedzi na kartach książki, bo warto...
Ta książka to kryminał w stylu retro a jednocześnie pastisz literacki. Maryla Szymiczkowa przenosi nas do świata moralności pani Dulskiej. Bohaterka przypomina ją pod każdym względem i w każdej sytuacji. Przede wszystkim swoim zachowaniem i chęcią, za wszelką cenę, dorównania najznakomitszym tego miasta. Jednak, mimo licznych wad, ukrytych i wyszydzanych między wierszami, to bohaterka bardzo sympatyczna i sprawiedliwa w swoim postępowaniu. 
"Tajemnicę Domu Helclów", mimo specyficznego słownictwa, czyta się niezwykle sympatycznie, z dużym poczuciem humoru. Mam wrażenie, że autorzy świetnie bawili się pisząc tę książkę i taką samą zabawę literacką zafundowali nam, czytelnikom. Ja, poproszę o więcej:)

piątek, 14 sierpnia 2015

Ezotero. Córka wiatru

Latte mieszka ze swoją mamą Fi. Dziewczyna jest izolowana od środowiska, dosłownie i w przenośni, matka narzuca jej swój styl życia ukrywając jednocześnie mroczną tajemnicę przeszłości. Latte dorastając zaczyna się buntować i ucieka do  świata rówieśników. Poznaje Janka z sąsiedztwa, charyzmatyczną koleżankę z klasy, Glorię, parę prjektantów, Tosię i Kornela. Pomału, dzięki nim, zaczyna tworzyć swój własny świat daleki od świata zaborczej rodzicielki. Któregos dnia, po nieszczęsliwym wypadku Fi umiera w szpitalu. Przy Latte pojawia się znajoma mamy - tajemnicza kobieta, która obiecuje wyjaśnić mroczną tajemnicę skrywaną dotychczas przez umierającą. Prawda zmienia całe dotychczasowe życie bohaterki, stawiając ją przed dylematami, budując jej tożsamość i zmuszając do balansowania na krawędzi między rzeczywistością a magią.
Książka Agnieszki Tomczyszyn to historia z "Pogranicza kryminału, fantasy i powieści obyczajowej". Czyta się ją lekko, nawet wątki fantastyczne nie są zbyt "przemistycyzowane", czytelnik nadąża za fabułą, delikatnie przenosząc się z realnego świata w świat magii i baśniowej opowieści.
To opowieść o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, o próbach szukania własnego świata oraz umiejetności życia z trudnym darem, który przynosi radość ale i przygnębienie. 
Autorka uświadamia nam, że nie wszystko w życiu można wyjaśnić za pomocą "szkiełka i oka", że czasem naszym losem rządzi metafizyka.
Świetnie skonstruowana powieść. Wątki zacierają się, nie nużąc nawet tych, którzy nie przepadają za fantasy a bohaterowie od pierwszych kartek powieści stają się przyjaciółmi czytelnika. Polecam ten fantastyczny debiut literacki Agnieszki Tomczyszyn.

"Ezotero. Córka wiatru" Agnieszka Tomczyszyn
Wydawnictwo MG
Kraków 2015
s. 266


wtorek, 11 sierpnia 2015

Zatrzymać iskry

"Zatrzymać iskry" to kontynuacja poprzedniej powieści Grażyny kamyszek. Nasza bohaterka - Renata - ma już swoją rodzinę. Ukochany mąż Thomas oraz urocze bliźniaki wypełniają jej czas, nie dając okazji do wytchnienia. Wprawdzie do pomocy zjawiają się opiekunki, ale żadna nie spełnia oczekiwań młodej mamy.
Pozornie wszystko toczy się jak powinno, życie płynie szczęśliwie u boku kochającej rodziny tej z bliska i daleka. Nawet babcia, nie przepadająca za wszystkim co kojarzy się z krajem sąsiadów, przekonuje sie do męża wnuczki i pokocha go miłością bezgraniczną.
Pierwsze zaskoczenie w obcym kraju to narodziny dzieciaków, które dały najbliższym do myślenia - urodziły sie bowiem czarnoskóre. Zaintrygowani? Zapewne. Jednak lekarz wytłumaczy młodym rodzicom i czytelnikowi w czym rzecz.
Niestety, mimo sielanki, na życiowym horyzoncie Renaty co rusz pojawiają się jakieś ciemne chmury: umiera ukochany dyrektor Wąsacz a najbliższy przycjaciel, Maciek, (ten, który "zaraził" ją iskrami i przysłał w prezencie z Polski olbrzymi głaz) ukrywa jakąś mroczną tajemnicę. Renata stanawia wrócic do kraju i sprawdzić, co się dzieje. Czy  jednak zdąży i dowie się kim jest tajemniczy przyjaciel Maćka?
Ta część, podobnie jak i pierwsza, sprawiają, że nie można się od książki oderwać. Chce się jak najszybciej przeczytać, by na końcu stwierdzić z żalem, że to już. 
"Zatrzymac iskry" w pierwszej części są lekkie i zabawne, ale powoli przechodzą w ciemniejsze, naszpikowane problemami bohaterów. Fabuła wciąga czytelnika a prosty język powoduje, że czyta się je z niezwykłą przyjemnością. 
Czy naszej bohaterce uda się zatrzymać tytułowe iskry? I w którym kraju? Zapraszam do wspaniałej lektury.

"Zatrzymać iskry" Grażyna Kamyszek
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
Warszawa 2014
s. 202

piątek, 7 sierpnia 2015

Zobaczyć iskry

Sytuacja jakich wiele w naszym kraju - młoda, wykształcona osoba traci pracę a wysyłane w nadmiernych ilościach CV nie dają nadziei na poprawę losu. Co robić w takiej sytuacji? Pewnie wielu młodych, których nic ani nikt tu nie trzyma spakowałoby walizki i wyruszyło szukać szczęścia w świat. I tak też zrobiła bohaterka ksiązki Grażyny Kamyszek - Renata. 
Renata jest nauczycielką języka niemieckiego, pracuje w ukochanej szkole, gdzie dyrektorem jest ekscentryczny ale uwielbiany przez wszystkich Wąsacz. Niestey, szkoła ulega likwidacji i wszyscy zostają na bruku. Jakby tego jeszcze było mało chłopak Renaty, Adam, zrywa z nią w sposób bardzo nieciekawy. Oliwy do ognia dolewają wiecznie niezadowoleni z dokonań córki rodzice. Impas, beznadzieja.... Dlatego, kiedy tylko nadarza się okazja, Renata zatrudnia się w agencji opieki nad osobami starszymi i wyjeżdża do Niemiec. Kobieta ma sie opiekować Martinem, scorowanym, starszym panem jeżdżącym na wózku inwalidzkim. Już podczas pierwszego spotkania okazuje się, że dziewczyna jest bardzo podobna do narzeczonej staruszka sprzed lat, do tego stopnia, że Martin wpada w obsesję.
Czy Renacie Sadzik uda się zaaklimatyzować w obcym kraju? Czy znajdzie przyjaciół? Jak potoczą się jej dalsze losy? I o co chodzi z tymi tytułowymi iskrami, które, jak sie okaże, rzutują na dalsze postanowienia bohaterki?
Z nazwiskiem Grażyny Kamyszek spotkałam się przypadkowo, biorąc udział w konkursie na zadawanie pytań do autorki. Okazała się niezwykle skromną i sympatyczną osobą. A moja wygrana, dzieki niej, rozmnożyła się do dwóch książek (jest kontynuacja "Zobaczyć iskry"). 
"Zobaczyć iskry" to niezwykle wciągająca powieść. Porusza bardzo aktualne tematy - strata pracy, emigracja, związane z tym duchowe rozterki. Książka napisana z niezwykłym poczuciem humoru, prostym, swobodnym językiem, bez upiększeń. Oprócz tych trudnych życiowych dylematów autorka snuje również wątek miłosny, bardzo subtelnie wpleciony w fabułę powieści. Nasza bohaterka przyznaje sympatycznego i przystojnego Niemca, fizjoterapeutę, który zawładnie jej sercem. Dodatkowym atutem książki jest właśnie postać głównej bohaterki - autorka wykreowała ja na przesympatyczną i bardzo empatyczną dziewczynę, która mimo życiowych porażek potrafi się podnosić z uśmiechem na ustach, która łatwo nawiązuje kontakty i dzięki temu ma wielu przyjaciół, która potrafi się śmiać i płakać, choć nie brak w jej życiu rozterek i dylematów.
Jak potoczą się losy Thomasa i Renaty? Jaki wpływ na ich życie będzie miał Martin? Czy kobieta pozostanie w kraju znienawidzonym przez swoją babcię? 
Szukajcie odpowiedzi w książce, bo naprawde warto. Dość powiedzieć, że zaraz będziecie chcieli ponownego spotkania z bohaterami Grażyny Kamyszek. Dobrze, że napisała "Zatrzymać iskry".

"Zatrzymać iskry" Grażyna Kamyszek
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
Warszawa 2014
s. 205

czwartek, 6 sierpnia 2015

Pewnej nocy we Włoszech

Tak jakoś wokół Italii krążą ostatnio moje lektury....
Przyznam szczerze, że do "Pewnej nocy we Włoszech" zabierałam się z wielkim sceptycyzmem. Okładka i streszczenie sugeruje lekką lekturę typu romans, taką za którymi raczej nie przepadam. Spotkało mnie jednak miłe rozczarowanie. Książka wciągnęła mnie bez reszty i okazała się mądrą powieścią obyczajową.
Na kartach powieści spotykamy się z głównymi bohaterkami. Anna, dowiaduje się przez przypadek od swojej babci, że jej ojciec był Włochem. Dziewczyna do tej pory go nie znała, gdyż jej matka skrzętnie ukrywała tajemnicę z przeszłości zbywając córkę. Tajemniczy Dino zaczyna zajmować myśli Anny. Zdeterminowana postanawia nauczyć się języka włoskiego i wyruszyć na poszukiwania.
Catherine to porzucona żona. Matka dwójki dorastających dzieci w momencie ich odejścia z domu dowiaduje się, że mąż nigdy jej nie kochał. Sfrustrowana postanawia zmienić coś w swoim życiu i wybiera kurs włoskiego. Sophia - wieczna podróżniczka, szukająca swego miejsca na ziemi z przyczyn rodzinnych powraca do swojego rodzinnego miasta i rozpoczyna dorywczą pracę jako lektorka języka włoskiego, Te trzy kobiety (i nie tylko one, w powieści przewia się bowiem mnóstwo ciekawych osób) początkowo łączy chęć przyswojenia języka włoskiego. Początkowo, bo bardzo szybko okazuje się, że grupa uczniów ma swoje wspólne sprawy, chętnie spotyka się w okolicznych pubach, by rozmawiać i poznawać się nawzajem. Za moment wszyscy wszystko o sobie wiedza i bardzo sobie kibicują. 
Powieść to nie tylko miłosne rozterki, zdrady, odejścia i powroty, to również mini wątek kryminalny (mąż Catherine, ceniony doktor, zaplątany jest w skandal korupcyjny), który, o dziwo, łączy ze sobą kilku "kursowych" przyjaciół, życie kącika kulinarnego z wydawanej w mieście gazety, który redaguje wraz z Przystojnym Kolegą Anna, problemy rodzinne Sophi, niespełniopne marzenia i zawiedzione nadzieje oraz wiele innych problemów egzystencjonalnych. To nie jest powieść typu "zakochali się i żyli długo i szczęsliwie". Owszem, szczęścia dużo w tej książce, ale nie jest banalne i cukierkowe a niejednokrotnie okupione cierpieniem, samotnością i rozczarowaniami.
Ciekawym rozwiązaniem jest uzupełnienie polskich tytułów o włoskie zdania oraz słowniczek przydatnych słówek włoskich.
Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Problemy bohaterów wciagają i czytelnik szybko się z nimi zaprzyjaźnia. A zakończenie i splecenie ich losów wcale nie jest takie przewidywalne.
Zachęcam do sięgnięcia po tą przyjemną, wakacyjną ale bardzo sympatyczną lekturę. 

"Pewnej nocy we Włoszech" Lucy Diamond
Wydawnictwo Black Publishing
Wołowiec 2015
s. 403

środa, 5 sierpnia 2015

Bella Toskania

Pozostańmy we włoskich klimatach. Wszak mamy wakacje... 
"Bella Toskania" to druga część zapisków z życia Amerykanki, która zamieniła gwarną Kalifornię i wraz ze swoim mężem osiadła na włoskiej prowincji.
Frances Mayes opisuje w  książce swoją aklimatyzację w toskańskim środowisku, zauroczenie włoską kuchnią, niezwykłą gościnność i bezinteresowność poznanych ludzi, problemy z zakupionym domem i typowe włoskie „piano, piano, con calma” (powoli, powoli, ze spokojem), które czasem rozczula ale potrafi też zirytować, szczególnie, gdy sypie się jakiś element domu. 
Autorka prowadzi nas w różne mniej znane zakątki malowniczej Toskanii, smakując włoską kuchnię w przydrożnych restauracyjkach, eksperymentuje kulinarnie i wreszcie wie, że żyje pełnią życia. Poznajemy Toskanię z perspektywy mniej znanej. W miejsca odwiedzane przez Mayes turysta nie zagląda, w małych lokalnych knajpkach nie jada, nie słucha opowieści mieszkańców, którzy czasem dzielą się bardzo intymnymi opowieściami. To normalna Toskania, nie ta turystyczna. I dlatego książka tak wciąga.
Styl Frances Mayes nie jest prostym stylem, nie jest to lekka wakacyjna lektura, trzeba się wczytać, poświęcić więcej uwagi, by nadążać za myślami autorki. Jednak ksiązka, mimo wszystko, pachnie wakacjami i zachęca do podróży w piekne toskańskie rejony. I rozbudza wielki apetyt na Toskanię.

"Bella Toskania" Frances Mayes
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2002
s. 273




środa, 29 lipca 2015

Wszechświat kontra Alex Woods

Alex Woods w wieku 10 lat zostaje w swoim własnym mieszkaniu uderzony odłamkiem meteorytu. Fakt ten sprawia, że chłopiec cierpi na padaczkę psychomotoryczną. Częste ataki uniemożliwiają mu normalne funkcjonowanie w szkolnym środowisku. Alex zostaje na rok "uwięziony" w domu, co powoduje, że rówieśnicy odwracają sie od niego. Dla kolegów Alex jest inny, również dlatego, że uwielbia czytać. Faktycznie, chłopiec, jak sam o sobie mówi, jest "przywiązany do swojego mózgu", marzy o zostaniu naukowcem, pochłania książki i coraz bardziej oddala się od środowiska rówieśniczego. 
Pewnego dnia, w niecodziennych i mało sprzyjających okolicznościach poznaje starszego pana, który powoli wpuszcza go do swojego świata. Pan Peterson jest samotnym wdowcem, również ceni sobie kontakt z dobrą literaturą. Pan Peterson oraz Alex zaprzyjaźniają się i wydawać by się mogło, że życie obu bohaterów zamieni się w sielankę. Aż do momentu, gdy Pan Peterson dowie się o swojej ciężkiej chorobie. 
To wzruszająca i wcale niełatwa opowieść o dorastaniu. Alex od początku jest bardzo dojrzałym, jak na swój wiek, chłopcem. Wiecznie zapracowana mama, poprzez wypadek kontakty z naukowcami i lekarzami, lektura mądrych książek podsuwana przez przyjaciela (Kurt Vonnegut wiedzie tu prym) oraz przężycia związane  z odtrąceniem przez rówieśników wszystko to powoduje, że chłopiec bardzo szybko staje się dorosły. I tak jest również w rzeczywistości - Alex ma do spełnienia trudne zadanie, które przerosłoby niejednego z nas a co dopiero dorastającego chłopca. 
To również piękna opowieść o skomplikowanej przyjaźni pomiędzy dzieckiem a dorosłym mężczyzną, przyjaźni tak silnej i mądrej, że poprowadzi ona w ostateczności na trudne ścieżki ludzkiej egzystencji i każe podejmować bolesne decyzje. 
To również lektura zachęcająca do przemyśleń i dotykająca najintymniejszych dylematów współczesnego człowieka. Ludzki los, przyjaźń, skomplikowana matczyna miłość, eutanazja...
Napisana pięknym językiem, przesycona zapachem dobrej literaury, poruszajaca kontrowersyjne zagadnienia - wszystko to powoduje, że czyta się ją bardzo intensywnie, przeżywając skrajne emocje i rozmyślając nad sensem ludzkiego istnienia.
Wspaniała książka. Polecam.

"Wszechświat kontra Alex Woods" Gavin Extence
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2014
s. 420

wtorek, 28 lipca 2015

Chustka

Książkę przeczytałam już jakiś czas temu, ale krążyła z rąk do rąk i nie było okazji jakoś o niej napisać. Bo i pisać trudno...
Autorka książki i jej bohaterka to jedna i ta sama osoba. Joanna Sałyga podczas rutynowego badania dowiaduje się, że ma raka. Złośliwego stwora, który pożera ją dzień po dniu, bezlitosnie i bez przerwy. A jest dom, rodzina i wielki apetyt na życie... "Lubie dotykać życia, mam tak odkąd pamiętam. Zatrzymuje mnie tu i teraz (...) I teraz mam trochę więcej cierpliwości. Zgadzam się, akceptuję, po prostu tak ma być."
Wraz ze swoim Niemężem, jak go nazywa, zaczyna prowadzić dziennik, który ma być pamiątką dla syna. To blog internetowy odwiedzany przez tysiące czytelników, którzy walczą razem z autorką. Blog wydany w formie książki również.
Joanna opisuje całe dwa lata swojego życia z nieodłącznym towarzyszem u boku, walkę, radości dnia codziennego, załamania i rozpacz.... I mimo, że to książka o odchodzeniu tchnie niesamowitą radością i optymizmem. (Nawet lekarz prowadzący jest Ulubionym Doktorkiem). Bo taka to była kobieta, pełna wiary i nadziei, chwytająca każdą chwilę życia jak pięknego motyla, doszukująca się w każdym zdarzeniu pozytywnych elementów. Kocha i jest kochana i ta miłość dodaje jej skrzydeł. 
Książka jest bardzo uzależniająca. Przeraża i każe się smiać. Chce się przestać ją czytać, bo łzy nie pozwalają już otwierać kolejnych kartek, by za moment znów do niej wrócić. 
Złość i niedowierzenie. Nadzieja i zwątpienie. Wiele skrajnych emocji....Ale przede wszystkim podziw, dla autorki. Za wytrwałość, optymizm do samego końca i chęć pozostawienia po sobie cudownych wspomnień.
Joanna Sałyga była bardzo wrażliwą kobietą. Świadczą o tym liczne teksty cytowane w pamiętniku: wiersze, fragmenty prozy, ulubionych piosenek. To wszystko czyni lekturę bardziej emocjonującą. Chociaż, jak pisze autorka, to tylko "kadry z naszej codzienności z rakiem w tle".
To książka z serii takich, o których się łatwo nie zapomina i, przede wszystkim, taka, która każe stanąć i zastanowić się nad swoim dotychczasowym życiem....
Polecam... z zapasem chusteczek higienicznych....

"Chustka" Joanna Sałyga, Piotr Sałyga
Wydawnictwo ZNAK
Kraków 2013

wtorek, 14 lipca 2015

Króliki Pana Boga

Długo zabierałam się za przelanie spostrzeżeń po lekturze na papier. Długo, bo to lektura poruszająca trudne tematy i struny ludzkich uczuć. Ciężko, ot tak, po prostu, napisać o swoich przemyśleniach.
"Króliki Pana Boga" to opowieść o trójce ocalałych z wojennej tragedii rozbitków, którzy próbują powrócić w rodzinne strony. Adam odnajduje Honzę wśród zwłok rozstrzelanych więźniów w obozowych pasiakach. Chłopak cudem uchodzi z życiem, jest jednak skrajnie wyczerpany i bardzo chory. Między mężczyznami zawiązuje się nić sympatii i Adam obiecuje chłopcu, że zabierze go do rodzinnego Cieszyna, by mógł spotkać się z matką. Do wędrowców dołącza dziewczyna. Halina ma chyba psychikę najbardziej zwichrowaną wojenną tragedią. Dziewczyna po okrutnych przejściach, o których nieśmiało przebąkuje podczas podróży, nie widzi nadziei w odbudowaniu swojego życia. Wędrują razem. Wędrują różnymi środkami lokomocji, sprytem i przekupstwem starają radzić sobie jak potrafią. To koszmarna podróż, choć wydawać by się mogło, że po kapitulacji Niemiec nic im już nie grozi. 
Opowieść o tym, jak bohaterowie starają się wytrwać za wszelka cenę, wbrew okrutnym eksperymentom Pana Boga. Opowieść o zatraceniu człowieczeństwa oraz próbach jego zachowania, o granicach ludzkich zachowań, o woli życia mimo wszystko. Opowieść o destrukcyjnym wpływie wojny i okrucieństwie ludzi, którzy w niej uczestniczyli
Książka napisana prostym językiem ale bardzo trudna i przejmująca. Przejmująca tak bardzo, że nie sposób przeczytać jej jednym tchem. Mimo, że interesująca i wciągająca, musiałam robić przerwy. A podczas tych przerw nie przestawałam myśleć i chwilami wątpić w prawdziwość przedstawionych w książce wydarzeń. To paradoksalnie, w swojej okrutności i tragiczności, najpiękniejsza książka o czasach powojennych jaką czytałam. I nie potrafię o niej pisać...

"Króliki Pana Boga" Grzegorz Kozera
Wydawnictwo Dobra Literatura
Słupsk 2015
s. 253

Fanklub bułeczek z rozmarynem

Niezwykle smakowita, pachnąca wakacjami i pysznym włoskim jedzeniem książka o podróżach nie tylko kulinarnych.
Aleksandra Seghi to znane już nazwisko na polskim rynku wydawniczym. Polka, od lat mieszkajaca w Toskanii -  z tym regionem związała bowiem swoje życie prywatne i zawodowe. Jest dziennikarką radiową, autorką książek, blogerką. współpracuje z czasopismami włoskimi, prowadzi warsztaty i kursy kulinarne. Można powiedzieć, że zna włoską kuchnię od podszewki z całą jej historią i genezą danego przepisu.
"Fanklub bułeczek z rozmarynem" to ciąg dalszy toskańskich opowieści ze smakiem. I faktycznie taka jest książka. Smakowita, pachnąca dojrzewającymi na słońcu pomidorami, zakrapiana pysznym włoskim winem. Przedstawia miłość Włochów do prostej kuchni i celebrowania posiłków.
Opowieść snuje sie po toskańskich miastach, w których, razem z autorką, odwiedzamy mniej lub bardziej znane miejsca, zaglądając do lokalnych pizzerii i pasticcerii. Zaprasza na naleśniki kasztanowe do Pistoi, espresso do Sieny, kolację do Montecarlo. Odwiedzimy kawiarnio-księgarnię delektujac się podawanymi w niej słodkościami. Nauczymy się przyrządzać języki teściowej i smażoną szałwię przypominającą najzwyklejsze chipsy. Dowiemy się jak smakuje toskański oset i że bób można jeść na surowo, odkryjemy różnicę między zuppą a minestrą. A w oczekiwaniu na posiłek autorka zaserwuje nam przepyszne i proste w wykonaniu grissini.
Książka przecudna, pięknie wydana, o co zadbał Świat Książki. Wzbogacona zdjęciami odwiedzanych miejsc i potraw autorstwa Aleksandry Seghi oraz fantastycznymi przepisami na ciekawe, charakterystyczne dla odwiedzanych miejsc potrawy i wypieki.
Czyta się ją szybko, chłonie wręcz, tak jakby chciało się zachłannie zobaczyć i zjeść jak najwięcej. No i niestety, ciągle jest się głodnym....
Polecam świetną lekturę na wakacyjne dni. Chociaż...może być ona przecież również pięknym wspomnieniem mijającego lata.

"Fanklub bułeczek z rozmarynem" Aleksandra Seghi
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2015
s. 207


piątek, 10 lipca 2015

Co się zdarzyło w Hotelu Gold

To moje pierwsze spotkanie z piórem Grzegorza Kozery. Pierwsze ale zapewne nie ostatnie, choć podobno nie zaczyna się przygody z Jego literaturą od tego tytułu.
Antoni Topola - bohater powieści - na pierwszy rzut oka wydaje się niepozorny, trochę wręcz ciapowaty. Ponad cztredziestoletni pracownik Instytutu Historii, Antropologii i Etnografii, zainteresowany żydowską historią, czekający na rozwiązanie nieudanego małżeństwa, wiedzie monotonne życie naukowca mającego problemy ze zrobieniem habilitacji. Pewnego dnia otrzymuje propozycję wyjazdu na kongres naukowy do Wiednia w zastępstwie za chorego profesora. Początkowo odmawia, niepewny swoich umiejętności, niedowartościowany, pełen wątpliwości. Wreszcie przekonany wyrusza w podróż i nie ma pojęcia, że ten kongres, Wiedeń i splot mniej lub bardziej szczęśliwych wydarzeń diametralnie odmienią jego życie. Międzynrodowy skandal jaki wywoła poprzez wystąpienie na Kongresie, zbrodnia w hotelu, skradziony rysunek Sceliego, zmiana miejsca pracy i zamieszkania, wreszcie niespodziewane uczucie - to wszystko przewróci spokojne życie bohatera do góry nogami.
"Co się zdarzyło w Hotelu Gold to bardzo współczesny kryminał zabarwiony miłosnym wątkiem, ale to przede wszystkim powieść zaskakująca do ostatniej strony. Autor ukazuje pogmatwane losy człowieka, który, wydawać by się mogło, nie ma już perspektyw na zmianę swojej rzeczywistości. Jego losy nie nudzą jednak tylko dają nadzieję. A wszystko napisane pięknym literackim językiem, okraszone historycznymi faktami i zabarwione nutką ironii i dystansu do siebie. Nawet imię i nazwisko głównego bohatera cichutko chichocze z niego samego...
Podoba mi jeszcze coś w tej literaturze. Zawsze lubiłam książki, z których, jak mawiałam w dzieciństwie "można się coś dowiedzieć". Grzegorz Kozera funduje nam lekturę niby lekką, do przeczytania "na raz", jednak bardzo wzbogaconą faktami historycznymi, Bohaterowie prowadzą mądre dysputy, wygłaszają wykłady na temat migracji Żydów na przełomie XIX i XX wieku a Antoni Topola interesuje się sztuką. A wszystko poparte źródłami i odniesieniem do konkretnych publikacji.
Polecam więc naprawdę kawałek dobrej literatury, wydanej zresztą przez wydawnictwo Dobra Literatura.

"Co się zdarzyło w Hotelu Gold" Grzegorz Kozera
Wydawnictwo Dobra Literatura 
Słupsk 2014
s. 252

czwartek, 4 czerwca 2015

Cztery pory roku Heleny Horn

Helena Horn jest aktorką w znanym warszawskim teatrze. Po smierci ukochanego męża podejmuje decyzję odejścia z teatru i wraz z przyjaciółką Henryką, postanawia odpocząć od kariery i osiąść w rodzinnej posiadłości w Milanówku. Sąsiadem Heleny jest starszy pan, doktor Tomasz Zewer - nieustający wielbiciel ciągle pięknej sąsiadki.
Ta książka to snująca się przez cztery roku opowieść o miłości, ale nie o tej cukierkowej, bez problemów. To opowieść o uczuciach skomplikowanych, niejednokrotnie na własne życzenie zainteresowanych. 
W ciągu całego roku w życiu Heleny pojawiają się różne, często nieznajome osoby, które zaburzają jej spokój. Córka, dla której nie była idealną matką, była żona Tomasza, spotkana przypadkowo bezdomna - koleżanka ze szkolnych lat, wreszcie Mira, nizenajoma, która swoim "byciem" i opowieścią zaburza idealny obraz ukochanego męża, Jaromira i któa zakochuje się w starszym panu. A Tomasz? Jak małe dziecko... Ciągle broni się przed wyznaniem miłości Helenie, która jej zdaje się nie zauważać.
Jedyny bohater obdarzony szczęśliwym i zdrowym uczuciem to ukochany ponad wszystko wnuk Bruno, który niestety wyjeżdża z rodzicami do Francji. 
Cztery pory roku osadzone w pieknej scenerii ogrodu w Milanówku, uzmysławiają bezlitosny upływ czasu i "marnowanie" go na dąsy, nieporozumienia, niedomówienia, na zamknięcie się przed szczęściem i budującym uczuciem. Czy książka zakończy się stwierdzeniem "żyli długo i szczęśliwie"? Czy bohaterowie poukładają swoje sprawy na tyle, by uporządkować życie i dostąpić jeszcze harmonii i miłości.
Zafascynował mnie styl pisarski Wandy Majer-Pietraszak, taki jakby tchnący myszką, z odrobiną nostalgii i zadumania. Nie całkiem łatwy i prosty jak zwykłe opowieści o miłościach, nieprzewidywalny i zaskakujący.

"Cztery pory roku Heleny Horn" Wanda Majer-Pietraszak
Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2014
s. 288.
Lektor

Piętnastoletni Michael zakochuje się w starszej od siebie kobiecie, którą poznaje w niezbyt przyjemnych okolicznościach- chwilowej niedyspozycji na ulicy - która ostatecznie okazuje się początkiem dość poważnej choroby. Chłopak, po wyzdrowieniu, na prośbę matki, odwiedza kobietę z kwiatami - podziękowaniem za pomoc. I zakochuje się bez pamięci. Ich romans to mieszanka namiętności połączona z nietypową czynnością. Hanna jest na tyle odpowiedzialna, ze motywuje "chłopczyka", jak nazywa Michaela, do nauki i ukończenia szkoły. Młody kochanek zaczyna jej czytać na głos, początkowo lektury szkolne, później inne książki. Każda spędzona chwila to rytuał - miłość i czytanie. Pewnego dnia kobieta znika bez słowa wyjaśnienia. Michael zaczyna studia na wydziale prawa, jest ambitnym młodym człowiekiem. Zakłada rodzinę. Wydawać by się mogło, że zapomina o przygodzie z młodzieńczych lat... Aż do momentu, kiedy spotyka Hannę na sali sądowej, jako oskarżoną. Oskarżoną o okrutną hitlerowską zbrodnię. I wreszcie dociera do niego, że jego miłość to analfabetka i że ta ułomność "popycha" ją do popełnienia zbrodni, bo przyznanie się do braku umiejętności czytania jest dla niej bardziej wstydliwe niż zejście na drogę zła. Hanna dostaje się do więzienia, Michael  próbuje pomóc kobiecie w więzieniu i po wyjściu na wolność. Czy znów odżyje uczucie?   Czy da się zapomnieć i normalnie żyć?
Książkę czyta się bardzo emocjonalnie. Dla mnie była najpierw przepełniona rozczarowaniem i złościa, później zdziwieniem bym na końcu zrozumieć, że jest bardzo wartościowa i uzmysławia jak łatwo można oceniać po pozorach. 
Polecam tę trudną lekturę. Warto.

"Lektor" Bernard Schlink
Wydawnictwo MUZA S.A.
Warszawa 2009
s.166.

niedziela, 24 maja 2015

Skąd się biorą dorośli

O tym, że wytłumaczenie wielu naszych zachowań ma swoje źródło w dzieciństwie wiadomo nie od dziś. Warto jednak sięgnąć po książkę Małgorzaty Liszyk-Kozłowskiej i Tomasza Kosiorka, by zrozumieć pewne mechanizmy.
Jak dzieciństwo wpływa na nasze dorosłe życie, dlaczego w pewnych sytuacjach reagujemy w taki a nie inny sposób, co robić, by nie powielać błędów swoich rodziców? - na te i wiele innych pytań szukajcie odpowiedzi w książce "Skąd się biorą dorośli".
Dwanaście rozdziałów świetnie napisanego i przejrzyście skonstruowanego poradnika psychologicznego. Każdy rozdział zaczynają przykłady wzięte z życia, opowiadane przez konkretne osoby, następnie w rozdziałąch autorzy ustosunkowują się do tematu prowadząc rozmowę. Niech nie zmyli was fakt, że to książka psychologiczna, trudna i przeznaczona wyłącznie dla wybranego czytelnika. Nic bardziej mylnego. "Skąd się biorą dorośli" to wywiad pisany prostym i dostępnym językiem, poparty wieloma ciekawymi przykładami. W niczym nie przypomina trudnej książki psychologicznej. Fajnym pomysłem jest wyróżnienie w małych ramkach mądrych zdań, które mogą w róznych sytuacjach posłużyć za cytaty.
Polecam wszystkim, by zrozumieć pewne zachowania, "rozliczyć" się ze stereotypami a przede wszystkim nie powielać tych samych błędów i by wreszcie nasze dzieci nie musiały powiedzieć "Dlaczego, u licha, nasi rodzice o tym nie wiedzieli?."

"Skąd się biorą dorośli" Małgorzata Liszyk-Kozłowska, Tomasz Kosiorek
Wydawnictwo Burda Publishing  Polska
Warszawa 2013
s. 303

piątek, 15 maja 2015

Wyspa na prerii

Któż nie zna Wojciecha Cejrowskiego? Tego antropologa, badacza plemion pierwotnych i autora filmów dokumentalnych, dość kontrowersyjnego w swoich poglądach, można uwielbiać albo nienawidzić. Chociaż czasami wkurza mnie swoimi przekonaniami zahaczajacymi o najwyższe partie zarozumialstwa, należę do tych pierwszych - uwielbiam słuchać opowieści o krajach, które odwiedza i czytać fantastycznie napisane przez niego książki.
"Wyspa na Prerii" to kolejna z propozycji WC, która mnie zachwyciła i wessała do reszty... 
Autor jest właścicielem domku na prerii, który "najpierw dostał w prezencie, potem wygrał w karty i ostatecznie kupił". To jego oaza spokoju i nicnierobienia.
Z charakterystycznym dla siebie humorem opisuje życie w Arizonie. Zachłystuje się wolnością przypisaną Ameryce, prostolijnością żyjących w niej mieszkańców, ich sposobem na swobodną i nieskrępowaną konwenansami egzystencję, gościnnością i umiejętnością cieszenia się z drobiazgów składajacych się na codzienność. bardzo plastycznie przedstawia piękno i dzikość nieskażonej przyrody Arizony z całym bogactwem czynników dobrych i złych. Opisuje swoją adaptację w środowisku, swoje błędy i polską mentalność, która wypada bardzo śmiesznie na tle mentalności autochtonów: święta na prerii, zakup choinki, wielkie pranie, które po wyschnięciu zyskuje jednolicie kolor rudoczerwony, zamykanie samochodu podczas każdorazowego wchodzenia do sklepu. I, opisując zabawne sytuacje, jakie przytrafiają mu się w tym dalekim kraju, jednocześnie ośmiesza nasze przyzwyczajenia, przesądy i przesadne przejmowanie się byle czym.
Ta książka to lekarstwo na smutki, ale jednocześnie kieliszek goryczy, gdy czyta się o polskich przywarach, gdy uświadamia jak funkcjonuje nasze prawo i jak ubodzy jesteśmy biorąc życie zbyt dosłownie i poważnie. Podczas lektury śmiejesz się i smucisz naprzemiennie. 
Książka wydana w bardzo eleganckim stylu. Twarda okładka z zamieszczonymi na wewnętrznych stronach mapami, dobry jakościowo papier, fantastyczne zdjęcia przyrody i życia codziennego w Arizonie to wszystko, wraz ze świetną treścią, składa się na ekskluzywne przeżycie literackie. Jedyny mankament, jak dla mnie, to przypisy pisane bardzo drobną czcionką, które w połączeniu z kremowym odcieniem kartek ciut utrudnia czytanie, zwłaszcza wieczorem, przy nocnej lampce. Ale to  jest do wybaczenia, zwłaszcza panu WC
Polecam i czekam na kolejne książki.

"Wyspa na prerii" Wojciech Cejrowski
Wydawnictwo ZYSK I S-KA
Poznań 2014
s. 295

piątek, 8 maja 2015

Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna

Zachęcana pozytywymi recenzjami, w których o tej serii wypowiadano się w samych superlatywach, wreszcie i ja po nią sięgęłam. I przeczytałam do koca, ale bez większego entuzjazmu.
Zuzanna jest jedną z sióstr Skotnickich. Szefowa w jakiejś dużej firmie farmaceutycznej, osoba niezbyt lubiana przez pracowników, zimna i oschła w kontaktach z nimi, bezkompromisowa w działaniach, uparcie dążąca do celu. Mąż jej siostry Zofii organizuje imprezę integracyjną dla swoich pracowników - wyjazd do Chorwacji. Ponieważ w tym pięknym kraju mieszka trzecia ze wspomnianych sióstr, dziewczyny postanawiają się spotkać. W grupie pracowników jest była wielka miłość Zuzanny - Robert. 
Czy Zuzanna i Robert odnajdą się na nowo? Jakie tajemnice kryją przed sobą siostry? 
Ta książka jest do bólu przewidywalna: czytasz i wiesz co będzie dalej. Napisana bardzo prosto, czyta się ją szybko i lekko. Coś w stylu popularnej niegdyś serii Harlekin. Ot, cukierkowa opowieść o miłości z banalnym zakończeniem i metamorfozą bohaterki, którą miłość odmienia pozytywnie. 
Jedyne plusy opowieści  to fakt, że jest osadzona w pięknej scenerii dalmackich krajobrazów i na każdym kroku pachnie lawendą, od okładki, tytuł po treść.
Na półce leży druga część, ale chyba nie mam ochoty na sięgnięcie po nią. Wyrosłam już z takich opowieści.

"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna. Tom I" Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2014
s. 228

niedziela, 3 maja 2015

Malowanki na szkle

Do niedawna nie przepadałam za tzw. polską literaturą kobiecą. Nie kojarzyła mi się zbyt ambitnie. Ostatnio jednak coraz częściej zaczynam zmieniać zdanie. Między innymi właśnie za sprawą Beaty Gołembiowskiej i jej fantastycznych, osadzonych w góralskim folklorze "Malowanek na szkle". Pania Beatę miałam okazję "poznać", co prawda wirtualnie, podczas fejsbukowej rozmowy, ale już sama rozmowa okazała się preludium do świetnej lektury.
"Malowanki na szkle" to opowieść o czterech kobietach. Jola, dobiegajaca pięćdziesiątki miłośniczka pająków i profesor arachnologii, mieszka ze zgorzkniałą matką, która nie okazuje córce miłości, tylko wiecznie zrzędzi i narzeka. Michalina żyjąca wspomnieniami, całą miłość przelewa na sukę - Simę i, w obawie przed jeszcze większą samotnością, robi wszystko, by córka nigdy z nikim się nie związała. A Jola zaczyna marzyć o rodzinie i prawdziwej miłości. Podczas wypadu w Tatry poznaje Andrzeja, przystojnego i utalentowanego malarza. Po śmierci mamy postanawia zmienić swoje życie i związać się z góralem. Wyjeżdża do Murzasichla zabierając ze sobą przyjaciółkę. Wanda, na pozór spełniona mężatka i matka dwójki dzieci, wyjawia Joli, jak bardzo jest nieszczęśliwa w swoim związku. Pobyt w górach ma jej pomóc nabrać dystansu i odpocząć. Nieszczęśliwy wypadek podczas górskiej wędrówki zmienia  w jej życiu wszystko. Na drodze Joli i Wandy staje Helena - charyzmatyczna góralka, matka Andrzeja, do której lgną wszyscy, którzy ją poznają. Helena wraz z malowankami na szkle w rzeźbionej skrzyni skrywa głęboką tajemnicę. Cztery kobiety, cztery nieszczęśliwe uczucia, zaprzepaszczone nadzieje...I okazuje się, że wszystkie łączą więzi szczególne. A Hela? Okazuje się tajemniczą dziewczyną ze zdjęcia...
Świetna, trzymająca w atmosferze ciekawości opowieść. Opowieść o miłości, ale nie o tej cukierkowej, dzięki której wszyscy "żyli długo i szczęśliwie", o miłości pogmatwanej, zaborczej i toksycznej. I nie tylko o uczuciu łączącym kobiętę i mężczyznę. To również opowieść o miłości matczynej, bardzo skomplikowanej, rzutującej na dalsze życie dziecka. To opowieść o miłości do zmarłej żony, o której nijak nie da się zapomnieć. 
Ta książka to malowanki na szkle widziane i opowiadane oczyma nie tylko czterech głównych bohaterek, lecz również ich partnerów, tych przyszłych i niedoszłych. Opowieść o tym, że przecież mamy tylko jedno życie a czasami tak bezmyślnie pozwalamy uciec szczęściu bądź sami powoli je niszczymy, że to życie to właśnie taka malowanka na szkle, krucha, narażona na czynniki rozmywające jej kolory...
Książka osadzona w majestatycznej górskiej scenerii, pachnie góralskim folklorem, zachwyca góralską gwarą....no więc chyba nie potrafię być obiektywna pisząc o "Malowankach". 
Piękna, mądra, dająca do myślenia opowieść.

"Malowanki na szkle" Beata Gołembiowska
Wydawnictwo COMM Partner
Poznań 2014
s. 3oo.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Miłość na szkle

Barbara Sęk to młoda powieściopisarka. "Miłość na szkle" to jej druga powieść. Debiutowała książką, której nie znam, ale koniecznie muszę po nią sięgnąć.
Ze zdjęcia na obwolucie spogląda uśmiechnięta, delikatna, pełna wdzięku kobieta. Ale jako pisarka jawi się w zupełnie innym świetle. Urzekła mnie stylem pisarskim. Mocnym, prawdziwym do bólu, zabarwionym przekleństwem i poczuciem humoru, w odpowiednim miejscu, w odpowiedniej sytuacji. I dodatkowo faktem, ze potrafiła stworzyć historię opowiedzianą oczyma faceta, bardzo realistyczną, przejmującą do bólu. Z niezwykłą umiejętnością obnażyła osobowość bohatera bardzo męskiego w swoich działaniach a jednocześnie wrażliwego i empatycznego.
Aneta i Wojciech Raczyński to para trzydziestolatków z plusem. Wykształceni, dobrze sytuowani, z ustabilizowaną sytuacją zawodową i ukształtowanym światopoglądem. Do przysłowiowego raju brakuje im tylko Lenki, nieeee - Mateusza jednak. I nagle okazuje się, że nic z tego marzenia nie wychodzi. Wszelkiego rodzaju badania, wizyty u najlepszego ginekologa w okolicy, kolejne próby i wykupione wszystkie możliwe testy ciązowe w pobliskiej aptece... wszystko to, coraz bardziej oddala ich od nadziei.
To powieść bardzo współczesna, z problemem, który obecnie dotyka coraz więcej małżeństw. Znak naszych czasów - sytuacja ekonomiczna i rynku pracy przewartościowuje priorytety młodych ludzi. Najpierw wykształcenie, dobra praca, dobra materialne a później pora na dziecko. Tylko, że to później często nie nadchodzi. 
Świetnie wykreowane postaci głównych bohaterów, tragizm i komizm sytuacyjny, rozmowy uderzające w najczulsze miejsca ludzkich uczuć. Już, już wydaje się, że małżeństwo nie wytrzyma próby, że któryś z nich w końcu trzaśnie drzwiami. Kulminacja uczuć i emocji. I okazuje się, że jednak ta miłość jest silna, mimo raniących słów i pokus stających na drodze wygrywa. I zaskakujące, mimo wszystko, zakończenie.
Powieść niesamowicie trzymająca w napięciu. Skończyłam czytać z wypiekami na twarzy, co rzadko mi się zdarza. A dewiza autorki "sęk w tym, by pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata" sprawdza się w stu procentach. Daje do myślenia, powoduje niepokój i uświadamia tragizm sytuacji osób przechodzących przez traumę miłości na szkle. I jedno wam powiem - wcale nie potrzeba na nią trzech dni...



"Miłość na szkle" Barbara Sęk
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2015
s. 327

niedziela, 12 kwietnia 2015

Lalki

Gdy po raz pierwszy wzięłam do ręki tę książkę błyskawiczne skojarzenie z lekturą szkolną autorstwa Bolesława Prusa. I chyba dobre skojarzenie, nie tylko za sprawą podobieństwa nazwiska i tytułu.
Alicja Pruś to literacki pseudonim duetu stworzonego przez Dorotę Żytkiewicz i Alicję Badowską od panieńskiego nazwiska jednej z nich. 
Już od pierwszych stron autorki prowadzą czytelnika dawnymi ulicami Warszawy, zatrzymując się w domach tamtej epoki, posługując pozytywistycznym słownictwem. 
Książka łączy w sobie kilka gatunków. 
Kryminalne zagadki morderstw mieszkańców kamienicy na Freta próbuje rozwikłać na polecenie podstarzałego barona, kobieta-detektyw, pani Stefania Meliton. Pomaga jej w tym młody student medycyny, Feliks. Pisze on jednocześnie pamiętnik młodego studenta, który przeplata poszczególne rozdziały książki. 
Erotyzm jest natomiast na porządku dziennym w powieści. Romansują wszyscy: starzy i młodzi a jeśli nie romansują to chętnie odwiedzają warszawskie przybytki uciech. Sceny erotyczne z udziałem pięknej Julii czy jej służącej Antoinette dodają powieści smaczku i pikanterii.
Amatorzy historii odnajdą na kartach książki bardzo autentycznie oddany klimat XIX wiecznej stolicy, jakby żywcem przeniesiony z prusowskiej "Lalki". 
Niebezpieczne przesądy, spirytystyczne seanse, karty tarota oraz przedmioty związane z ezoteryką wprowadzą czytelnika w tajemny świat i niejednokrotnie wywołają dreszczyk emocji.
Te wszystkie elementy sprawiają, że powieść czyta się na jednym oddechu, chociaż z powodu specyficznego słownictwa z tamtych czasów nie stanowi ona prostej lektury. 
Na uwagę zasługuje niezwykłe przygotowanie autorek do powieści. Wszystkie detale przemyślane, postaci wykreowane nieprzypadkowo, osadzone w dobrze poznanym klimacie tamtych lat, mnóstwo opisów, które świadczą o wnikliwej znajomości epoki Bolesława Prusa. Mimo wielu nieprzychylnych recenzji, które miałam okazję przeczytać po drodze do lektury, stawiam tę książkę bardzo wysoko w hierarchii ulubionych lektur.
I polecam, również tym, którzy nie przepadali za "Lalką" z czasów szkolnych.

"Lalki" Alicja Pruś
Wydawnictwo Siedmioród
Wrocław 2013
s. 257