Iwona czyta

Kocham czytać, uwielbiam odwiedzać księgarnie i biblioteki, zawsze podglądam okładkę książki czytanej przez kogoś w miejscu publicznym. Jestem książkowym molem. Od kilku lat obiecuję sobie, że zacznę prowadzić statystyki przeczytanych książek.

Stąd pomysł na bloga, na swoisty pamiętnik przeczytanych książek.....

Zapraszam więc do mnie:)

niedziela, 3 lipca 2016

Bestseller

Ach, co to za książka… Jeśli poprzednie osiem powieści napisane zostało w tym samym stylu chylę czoła i lecę do biblioteki.
Kiedy brałam udział w konkursie, w którym była do wygrania ta pozycja nie przypuszczałam nawet, ze tak celnie uda mi się dokonać porównania. No bo, czy wiecie, jak wciągają książki Joanny Opiat-Bojarskiej? No właśnie tak  jak ten kwiatek na moim oknie, zwany potocznie pijakiem, który wsysa wodę „zachłannie, bezczelnie i na moich oczach”.  Tak też było w moim przypadku z „Bestsellerem”. Wciągnął mnie bezczelnie i zachłannie nie zważając na to, że przecież w życiu są również inne obowiązki niż tylko czytanie.
To moja pierwsza literacka przygoda z nazwiskiem autorki. Pierwsza a przecież wspomniana książka jest jej dziewiątą. Tyle straconego czasu….
Autorka zachwyca wszystkim, zarówno świetnie wykreowanymi postaciami, ich wielością, misternie splatanymi wątkami jak i umiejętnością stopniowania napięcia i grania na emocjach czytelnika. Wszystko to składa się na lekturę, która od pierwszych stron niesie z sobą obietnicę świetnej lektury, tajemniczości i zatracenia się w niej.
Policyjny duet – Majewski i Burzyński – współpracuje ze sobą, by rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci zwykłej księgowej, która po wygraniu literackiego talent show szybko zyskuje popularność a jej książka sprzedaje się w olbrzymim nakładzie. Panowie, choć bardzo różni pod każdym względem (ha, jest jednak ktoś, kto ich przecież łączy!), świetnie się dogadują i uzupełniają. I kiedy wydaje się, że już rozwiązali zagadkę, znów na drodze stają im kolejne niedomówienia, tajemnice i przeszkody. I tak snuje się to śledztwo, zaskakując co rusz i gmatwając, by wreszcie doprowadzić do kogoś, kto przecież jest tak blisko naszych bohaterów.
Zachwycają postaci stworzone przez autorkę. Jest ich bardzo dużo a każda dopracowana w szczególe. Majewski – elegancik i kobieciarz, perfekcyjnie dążący do sukcesu zawodowego, oddany przyjaciel. Burzyński, który ma niezwykle trafnie dobrane nazwisko, bo mimo, że spokojny i nie szukający przygód facet to mimowolnie burzy wszystko, co stoi na jego drodze – rodzinne szczęście, sukces zawodowy, przyjaźń. Anita Broll – przystojna pani antropolog sądowa, marząca o upojnych chwilach z kochankiem w kontekście rozpracowywania ludzkich części ciała. I ci mniej istotni bohaterowie – pielęgniarz, rodzice denatki, jej narzeczony, sąsiedzi zza ściany – wszyscy stworzeni tak, że ma się wrażenie, że się ich zna na co dzień.
Joanna Opiat-Bojarska zagląda w różne miejsca: do mieszkania starszych ludzi, sąsiadów zamordowanej Emilli Sienkiewicz, do wytwórni programów telewizyjnych, do wydawnictwa, nie zostawia suchej nitki na mediach. I oddaje klimat tych miejsc tak przekonująco, jakby znała go z doświadczenia.  Perfekcyjnie, ze szczegółami i z całym dobrodziejstwem wad i zalet.
I jeszcze coś co bardzo mnie ujęło w książce a co nie zawsze udaje się autorom. Wielowątkowość, wieloepizodowość. Książka nie snuje się jednym ciągiem, jest poprzetykana niezliczoną ilością wątków, epizodów, fragmentów listów, tekstów bohaterki-denatki. Są to zazwyczaj krótkie, jednostronicowe opowieści, które przeplatają się, ma się wrażenie w błyskawicznym tempie. Jednak nie stwarza to chaosu, elementu pogubienia, czytelnik spokojnie nadąża i wczuwa się w historię. A przecież nic tak nie irytuje jak konieczność wracania do poprzednich wątków i kojarzenia kto jest kim w książce.
Dla mnie autorka to mistrzyni w każdym calu. Niczego nie można się doczepić. Wszystko współgra, współpracuje, współbrzmi jak najdoskonalsza orkiestra.

Na 42 stronie książki można przeczytać „Każdy z nas rodzi się z jakimś talentem. Nie zawsze jesteśmy go świadomi. Czasem zwyczajnie nie mamy w sobie tyle odwagi, by pokazać go światu”. Pani Joanno – jak dobrze, że Pani go pokazała i proszę o jeszcze i jeszcze i jeszcze więcej takich „Bestsellerów”.

"Bestseller" Joanna Opiat-Bojarska
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2016
s. 366

wtorek, 29 marca 2016

"Śpiąca Królewna" bajka baletowa

Balet to widowisko teatralne, w którym głównym środkiem wyrazu jest taniec (źródło: Słownik Języka Polskiego. PWN. W. Doroszewski). To trudna dziedzina sztuki, przeznaczona raczej dla wąskiego grona odbiorców. Trudno, nam dorosłym zrozumieć balet, a co dopiero dzieciom. Dziś chciałabym przedstawić książkę, która przeznaczona jest niby dla dzieci, jednak okazuje się, że i dorosły może z niej wiele czerpać a autorzy wprowadzają nas w kanona sztuki w taki sposób, że nie można się od lektury oderwać. A potem zaraz chce się obejrzeć spektakl na żywo.
Wydawnictwo Studio Blok wypuściło na rynek serię książek dla dzieci w wieku 6-13 lat, które w niezwykle interesujący i przystępny sposób wprowadzają najmłodszego czytelnika w tajniki baletu. Do tej pory ukazały się „Jezioro łabędzie” „Dziadek do orzechów” i „Śpiąca królewna” Piotra Czajkowskiego, „Kopciuszek” i „Romeo i Julia” Sergieja Prokofiewa, „Coppelia” Leo Delibes`a, „Pulcinella” Igora Strawińskiego oraz „Don Kichot” Ludwika Minkusa.
Każda książka zawiera określone części, mianowicie: bajkę, która opowiada libretto baletu, gawędę, czyli piękną opowieść o sztuce baletowej. Dowiemy się z niej o tym jak powstaje balet i ilu twórców musi się skupić na końcowym efekcie. Oprócz tego, w notce, przeczytamy też o życiu i twórczości autorów baletu. A ponieważ balet to również trudna terminologia, nawet dla dorosłego, autorzy książek pokusili się o stworzenie słowniczka pojęć baletowych, w którym w prosty sposób przybliżają świat baletu. Książkę wzbogacają tablice edukacyjne, które prezentują układy tańca klasycznego.
Polecam na pierwsze spotkanie przedszkolaków z baletem „Śpiącą Królewnę”. Fabuła jak w znanej baśni. Na dworze króla trwają przygotowania do uroczystości, z okazji chrzcin ukochanej córeczki Aurory. Pojawiają się zaproszeni goście, wśród nich wróżki, które obdarzają dzieciątko różnymi zaletami. Niestety, mistrz ceremonii zapomina o zaproszeniu jednej z dam – Złej Wróżki Carabossy, która wściekła rzuca czar na królestwo. Jak to w bajkach zwykle bywa pojawia się książę, który zdejmuje zły czar i poślubia piękną dziewczynę. Zakończeniem utworu jest korowód postaci znanych z innych bajek a Księżniczka Aurora i Książę Desire wykonują swój popisowy taniec pas de deux.

Piękna opowieść Katarzyny K. Gardziny-Kubały i Tadeusza Rybickiego, wzbogacona baśniowymi ilustracjami autorstwa Klaudii Polak-Szewczyk. Ilustracje przypominające klimatem styl Jana Marcina Szancera wprowadzają nas w nastrój fantastycznej przygody na dworze Króla Florestana. 
Polecam. Piękna książka, która, jak najpiękniejszy obraz w muzeum czy przedstawienie teatralne najwyższej klasy pozwoli nam się unieść ponad problemy cywilizacji i uduchowić do granic możliwości.

"Śpiąca Królewna" Katarzyna Gardzina-Kubała, Tadeusz Rybicki
Wydawnictwo Studio Blok
Warszawa 2015
s. 62

niedziela, 28 lutego 2016

Królewna

Dziś polecam piękną bajkę dla dzieci, choć, jak się okazuje, to również mądra książka dla dorosłych.
Co to jest skarb i czy za pieniądze można kupić wszystko? Ot, powiecie banalne pytanie. Może i banalne ale odpowiedź na nie wcale nie jest prosta, szczególnie w dzisiejszych, nasyconych konsumpcjonizmem czasach.Piątka maluchów najchętniej spędza czas na zabawach na przyblokowym podwórku, takim z trzepakiem i krzakami, w których buduje się kryjówki. Któregoś dnia okazuje się, że ich harcom przygląda się prawdziwa królewna w koronie połyskującej w słońcu mnóstwem tęczowych kamyków i wytwornej koronkowej sukience. Na początku bardzo nieśmiało, (no bo jak tu bawić się z taką damą, gdy ma się „brudne ręce i poplamione spodnie”?) jednak wreszcie dzieci zaprzyjaźniają się z nieznajomą. Amelka okazuje się godną zabawy rówieśniczką, która potrafi cieszyć się każdym drobiazgiem, a co najważniejsze, nie przeszkadzają jej pobrudzone harcami ubrania oraz fakt, że zdarza się jej przegrywać podczas gier zespołowych. Amelka opowiada kolegom swoją historię dziecka zamkniętego w „złotej klatce”, dziecka, które ma wszystko, co zapragnie a które marzy o czasie spędzonym z wiecznie zaganianymi rodzicami i rodzeństwie. A dzieci z podwórka jej nie wierzą, bo przecież każdy chciałby mieć pokój jak sklep z zabawkami, skarbiec pełen kosztowności i służących do sprzątania.
Książka Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel bawi fabułą, uczy co w życiu najważniejsze i porusza struny ludzkich uczuć a u starszego czytelnika przywołuje wspomnienia i tęsknotę za czasami dzieciństwa. Pięknie wydana przez Wydawnictwo Bajka, stworzona w duecie ze znaną ilustratorką Marianną Oklejak jest niewątpliwie perełką na współczesnym rynku wydawniczym dla najmłodszych. Taką kartką z albumu prababci, której nie uświadczymy w elektronicznym albumie współczesnej rodziny.
Zachwycają ilustracje – ale sygnowane takim nazwiskiem nie mogą przecież rozczarować – kolorowe i bardzo realistyczne, ale przede wszystkim świetnie współgrające z treścią, co niestety nie zawsze jest oczywiste. Twarda okładka, ciekawy format i nietuzinkowy papier mogą być tylko dopełnieniem zachwytów nad lekturą.
Czytając tę książkę uzmysłowiłam sobie, że takich Amelek pełno jest we współczesnym świecie. Niestety… Małe królewny, pięknie ubrane, które nie mogą pobrudzić ubranek, które zasypywane są najbardziej wyszukanymi zabawkami ze sklepowych półek, a które, w gruncie rzeczy, marzą o zabawach ze zwykłymi rówieśnikami i czasie spędzonym z rodzicami. Chodzą również do przedszkola a my nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, dlaczego są smutne  i nieszczęśliwe. Dlatego, moim zdaniem, to mądra lektura dla rodziców.Opowieść o królewnie przypomina mi czasy mojego dzieciństwa – beztrosko spędzane chwile na podwórkowym trzepaku i cudowne zabawy, do których wystarczały patyki, kamienie i guma do skakania, kupowana na metry w pasmanterii najzwyklejsza guma do majtek, „pełna supłów”, a jakże. To były najwspanialsze czasy a dzięki skarbowi, który pozostawiły, mam świadomość, że ludzie z mojego pokolenia nigdy nie będą ubodzy. Bo skarb to przecież to, co tkwi w naszej głowie i sercu. Takie przesłanie zawiera opowieść Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel o królewnie, która czuła się „bardzo, bardzo obdarowana, chociaż w rękach miała tylko sznurek od drabinki”. I takiego skarbu życzę dzisiejszemu młodemu czytelnikowi.


„Królewna”- Roksana Jędrzejewska- Wróbel
Wydawnictwo Bajka
Warszawa 2016
s. 36



piątek, 26 lutego 2016

Szczęśliwa kobieta. Rozwój, kariera, miłość.

Wydawało mi się, że jestem szczęśliwą kobietą. Bo się rozwijam, praca przynosi mi satysfakcję a w sferze miłości i życia rodzinnego osiągnęłam stan, można rzec, wręcz idealny. Tak mi się wydawało... Dopóki w moje ręce nie trafiła książka kobiety naprawdę spełnionej i szczęśliwej.
Renata Wrona jest coachem, trenerką rozwoju osobistego, PR managerką i właścicielką Prime Image. A ostatnio autorką książki "Szczęśliwa kobieta. Rozwój, kariera, miłość".  Renata Wrona swoim uczuciem zapragnęła podzielić się z innymi kobietami. Książkę otwiera opowieść o szczęściu autorstwa Patrycji Cichy-Szept, która przekonuje nas, że "szczęście to nie bajka. Szczęście przychodzi do nas. Czasami tylko musimy pomóc i sobie i jemu, i zwyczajnie uwierzyć, ze istnieje. Dla wszystkich". Jakie to proste, prawda? Więc, dlaczego na świecie tyle nieszczęśliwych kobiet. Odpowiedzi poszukajcie w książce. Zachęcam.
Ta książka to poradnik psychologiczny, ale nie taki, jakich wiele na wydawniczym rynku. To poradnik w formie warsztatów dla każdej kobiety, która po nią sięgnie. A zarazem próba przekonania nas o tym, że warto walczyć o swoje szczęście, bo przecież ono nam się zwyczajnie należy. Renata Wrona to wyjątkowa przewodniczka. Wyjątkowa, bo nie zamieszcza w swojej książce suchych faktów, jak to zazwyczaj prezentują przewodniki. W sposób niezwykle empatyczny i ciepły przekonuje swoje czytelniczki, że warto podejmować próby, by zmieniać swoje życie i że zawsze jest pora, by zrobić coś dla siebie, by czasem spojrzeć na swoje życie egoistycznie i asertywnie. 
Na kartkach dwunastu rozdziałów znajdziemy wskazówki, dobre i sprawdzone rady i przemyślenia. Jak można osiągnąć zamierzony cel? Jak ocieplić swój wizerunek? Jak zarządzać swoimi funduszami i najcenniejszą rzeczą, jaką posiadamy, czasem? Jak nauczyć się rozmawiać i jak stworzyć szczęśliwy związek? Autorka nauczy nas tworzyć Mapę Marzeń, odpowiadać na stawiane sobie pytania i realizować cele. Rozdziały napisane prostym i przyjemnym językiem i stylem, ubarwione  pięknymi sentencjami i afirmacjami, bardzo często odsyłają do dodatkowej literatury bądź zachęcają do wzięcia udziału w warsztatach i szkoleniach. A wszystko to daje nadzieję, wytycza cele i sprawia, że nawet najbardziej "zdołowana" czytelniczka spróbuje odnaleźć sens.
Książkę czyta się bardzo szybko, jednocześnie mając świadomość, że każdy rozdział, każde zdanie jest przemyślane i wyważone, że sentencje dobrane są z niezwykłą starannością a autorce bardzo zależy na każdej czytelniczce.
Podoba mi się forma poradnika. Książka napisana jest w postaci indywidualnych warsztatów, które pozwalają w zaciszu domowego ogniska na samokształcenie i rozwój. To stwarza atmosferę intymności, okazję do skupienia i dogłębnych przemyśleń. I jest jeszcze coś, co przyciąga do lektury. Do niej po prostu trzeba wracać. Nie da się odłożyć i zapomnieć. Trzeba otwierać na wybranych rozdziałach i analizować, by wyłuskać dla siebie to, co najważniejsze. 
Podoba mi się również fakt, że autorka nie traktuje czytelniczki bardzo wyniośle, nie "mądrzy się", bo wie wszystko najlepiej. Często odsyłała do ciekawych publikacji, oferuje interesujące szkolenia, poleca sesje z coachem... Jednym słowem to mądra książka, naprawdę wzbogacająca duchowo i rozwijająca.
Dodatkowym atutem jest strona graficzna. Książka jest bardzo starannie wydana. Zarówno okładka ze zdjęciem autorki, jak i druk oraz ciekawie dobrane ryciny dopełniają całości. Ma się wrażenie, że trzyma się w ręku publikację, która szanuje swoje czytelniczki. Ta książka po prostu pachnie szczęściem.
Zachęcam. Jeśli chcesz być szczęśliwą kobietą - przeczytaj koniecznie, a potem "rozwiń skrzydła i leć dokąd tylko chcesz".


Cytaty pochodzą z książki.

"Szczęśliwa kobieta. Rozwój, kariera , miłość" Renata Wrona
Wydawca Firmamento
Wysowa Zdrój 2015
s. 193


czwartek, 18 lutego 2016

Farbowana blondynka

Książka jakich wiele na półkach z kobiecą literaturą. Fabuła w stylu: młoda, niezależna bohaterka ucieka z rodzinnego małomiasteczkowego środowiska do lepszego życia w wielkim mieście. zaczyna pracę w korporacji pnąc się po szczeblach kariery. Praca i nic poza nią. Jeszcze obsesyjne dbanie o swój wygląd, bo przecież on w życiu najważniejszy. Żadnych planów związanych z rodziną, kolejne związki okazują się nieudane, bo zbyt "wyluzowane". Zresztą, po co komu  taka miłość, rodzina, obowiązki....?
A po pracy? Spotkania z psiapsiółkami, o ile są w tym momencie wolne, bo jeśli nie - pustka.
Książka jakich wiele i wydawać by się mogło, że nudna dla kogoś kto już ich trochę przeczytał. Nic podobnego. Może dlatego, że autorka "zaraża" humorem, że bezwzględnie obnaża naszą dulszczyznę, że tworzy wątki, które zaskakują, bo w normalnym życiu raczej się nie zdarzają (spotkanie dwóch kobiet w kanale), że co rusz każe przytaknąć, że to prawda.
Świetna, wesoła, optymistyczna książka uzmysławiająca nam, że w życiu nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem a makijaż i markowe ciuchy nie są gwarancją na "high live" i wielkie szczęście, że czasem trzeba się rozejrzeć wokół.
Czytelnik polubi głównych bohaterów od pierwszej strony książki, gdyż autorka ma niezwykłą umiejętność kreowania ciekawych postaci. Tamara, Agnieszka, Emilia, Beata, Maciek.....
Danuta Noszczyńska książek wydała już dość trochę a mnie się gdzieś zgubiła w czeluściach wydawniczego rynku, a szkoda, bo jeśli tamte w podobnym stylu i tonie, to czemu nie?

"Farbowana blondynka" Danuta Noszczyńska
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2015
s. 325

środa, 17 lutego 2016

Dom tajemnic

Są takie książki, które nie kłują w oczy okładką na długo przed premierą. Nikt ich na siłę nie promuje, o nich nie krzyczy. Potrafią obronić się same.
Tak było z "Domem tajemnic" Loreny Martin D. Nie czytałam o niej wcześniej, wpadła mi w ręce przypadkowo i okazała się jedną z lepszych lektur, jakie ostatnio czytałam.
Młoda amerykanka meksykańskiego pochodzenia odkrywa, że jej rodzina skrywa jakieś tajemnice. Amada wyrusza w podróż w poszukiwaniu kobiety, która wpłynęła na losy jej rodziny. Historia rozciąga się na trzy odległe sobie kraje. Zaczyna się w Meksyku na początku XX wieku, by przenieść się do stłamszonej wojna domową Hiszpanii i skończyć w żydowskim getcie w Warszawie. 
Splątane losy bohaterów, niedomówienia, które były przyczyną rozstań i tragedii, nieszczęśliwie lokowane uczucia, walka o przetrwanie a wszystko to w scenerii wojennych wydarzeń tamtych lat.
Książka porusza wielowątkowością i świetnie skrojonymi postaciami bohaterów. Ale mnie urzekła wnikliwą znajomością historii przez autorkę i jej umiejętnością opowiedzenia jej tak, że rozumie ja nawet nie pałający do niej miłością czytelnik. "Dom tajemnic" to lekcja historii lepsza niż u najwspanialszego nauczyciela w jakiejkolwiek szkole. 
Carmina, Hilda, Lea, Ramir, Maciek, Dawid - postacie, które targają emocjami czytelnika, ma się ochotę nimi potrząsnąć, by się opamiętały a za moment jest ich zwyczajnie po ludzku żal. Bo co mogą poradzić, że urodzili się w tak zagmatwanych wydarzeniami czasach. Przejmujący obraz ludzkiej krzywdy w czasach okupacji hitlerowskiej, bolesne sceny, o których trudno zapomnieć i niedowierzanie, że człowiek tyle potrafi znieść.
Jedno zdanie na okładce nie pozwala zamknąć książki i zapomnieć. Autorka przyjechała do Polski, by szukać zaginionej historii swojej rodziny i została na stałe a przy okazji znalazła materiał na świetną książkę. Warto poszperać i przeczytać wywiady z Loreną Martin, bo to osobna, równie pouczająca, lekcja historii. Czekam na kontynuację, choć, jeśli kolejne książki mają się ukazywać z takimi perturbacjami to jeszcze poczekam...

"Dom tajemnic" Lorena Martin D.
Wydawnictwo Bukowy Las
Wrocław 2013
s. 398

wtorek, 16 lutego 2016

Zazdrośnice

Pióro Erica-Emmanuela Schmitta znam od dość dawna, lubię i chętnie sięgam po kolejne książki. Każda mądra, zawierająca wiele życiowych prawd.
Dlatego, gdy pojawiły się "Zazdrośnice" nie wahałam się ani chwili i... zaraz po pierwszych kartkach rozczarowanie. Infantylna opowieść o czterech nastolatkach, które nie mają nic innego do roboty jak podziwianie w lustrze swojego wyglądu, wyszukiwanie wad i spędzanie czasu na zabawie. Kilka razy podczas lektury zastanawiałam się po co marnuję czas na banalną opowiastkę dla młodych panienek...aż do pewnego momentu, który wstrząsnął mną i zamroził do takiego stopnia, że skończyłam lekturę na jednym wydechu.
Opowieść o czterech przyjaciółkach, które dzielą ze sobą wszystkie sekrety. Jest więc ten pierwszy raz, rozstanie rodziców jednej z nich, pierwsze zauroczenia, miłosne rozterki i zawody. Ale są również tajemnice, szczególnie, gdy w grę wchodzi zakochanie w chłopaku jednej z przyjaciółek i internetowa znajomość z przystojnym Anglikiem. W międzyczasie na szkolnej scenie teatralnej toczą się próby do szekspirowskiego spektaklu "Romeo i Julia".
Książka w formie pamiętników wszystkich bohaterek oraz smsowej wymiany wiadomości. Czyta się to szybko, bez zbytniego zastanawiania się aż do wspomnianego momentu...
Teraz, parę dni po lekturze, myślę, że to wstrząśnienie czytelnikiem to bardzo celowy zabieg autora. I dzięki temu książka okazuje się taka "schmittowska" - do przemyślenia, zastanowienia się, jak to jest z przyjaźnią i miłością w naszym życiu, gdzie przebiega ta cienka linia, która zamienia te uczucia w nienawiść pchającą nawet do zbrodni. Książka pełna sentencji - zawsze po lekturach tego autora zapełnia się mój notatnik. I mimo młodego wieku bohaterek - nie tylko dla młodszego pokolenia. Mnie utwierdziła w przekonaniu, że prawdziwa przyjaźń między kobietami nie istnieje. 
Jeszcze parę słów o stronie technicznej książki. Wydawnictwo Znak wypuszcza taką schmittowską serię. Małe, poręczne formatem książeczki, które łatwo mieszczą się w damskiej torebce, nie idą jednak w parze z mikroskopijnym drukiem, wręcz przeciwnie. Przyjemna okładka i solidny papier dopełniają całości.
Polecam, warto:)

"Zazdrośnice" Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo Znak 
Kraków 2016
s. 138

niedziela, 17 stycznia 2016

Most przez czas. Listy do praprawnuka

Czasem słyszy się, że ktoś wpadnie na pomysł, by wrzucić list w butelce do morza albo zakopać w ogrodzie, dla potomnych. O ile w tym drugim przypadku jest nadzieja, że odkopie i przeczyta go jakiś potomek o tyle w pierwszym nigdy nie wiadomo kto i gdzie wyłowi tajemniczy list.
Taki "list, a raczej listy, w butelce" wydało właśnie Wydawnictwo Stapis, tyle, że w wersji książkowej a nie butelkowej:) Stąd jest nadzieja, że kiedyś trafią do adresatów, o ile w 2300 roku będzie jeszcze istniała tradycyjna wersja książki.
"Most przez czas" to arcyciekawy projekt wydawniczy, to zbiór tekstów napisanych przez 33 autorów. Ludzi bardziej lub mniej znanych, o różnych profesjach i pasjach, zamieszkujących różne regiony naszego kraju (choć przeważa Górny Śląsk). Jedni wyobrażają sobie adresata swojego listu bardziej, inni  wcale. Jedni potraktowali pomysł jako możliwość opowiedzenia o czasach, w których żyją, o nowinkach technologicznych, o epizodach ze swojego życia, inni najzwyklej w świecie, po ludzku dają rady i wskazówki. Niejednokrotnie takie, które nie pozwolą zapomnieć o przeszłości: "Czytaj, bo słowo może unieść wszystko kilka centymetrów nad ziemię" (B. Janas-Dudek) czy "pamiętaj, że czasem warto zaglądać do starych albumów. Przeglądać zmatowiałe fotografie" (S. Waszut). 
Autorów łączy na pewno jedno: chęć przekazania, że nie można się odcinać od korzeni, bo tylko dzięki nim człowiek coś znaczy jednak targa nimi również uczucie niepewności, czasem lęku, czy potomek będzie mógł, umiał przeczytać tradycyjny list. 
Różne style prezentują te teksty, bardziej swojskie lub bardziej poważne, czasem wręcz o filozoficznym odcieniu. W zbiorze znajdują się również listy napisane gwarą śląską, góralską i kaszubską. Da się zrozumieć, a w przypadku problemów wspomoże słowniczek na końcu każdego tekstu.
Książka nietuzinkowa. Gratuluję wydawcy pomysłu. Taka swoista "kapsuła czasu" jak określił to we wstępie swojego listu jeden z autorów. Most przez czas tyle, że bez możliwości powrotu.
Bardzo refleksyjna książka. 210 stron mądrego tekstu, który nie pozwoli ot tak zamknąć lektury po przeczytaniu, każe wracać do niej, rozmyślać i zastanowić się. A może każdy z nas powinien napisać taki list?
Mało znane, niszowe Wydawnictwo zachwyca troską o książkę. "Most przez czas", mimo, że niepozornych rozmiarów, to pięknie wydana publikacja. Okładka ze skrzydełkami jest bardzo miła w dotyku i sprawia wrażenie przestrzennej. Dobry gatunkowo papier, ciekawa grafika i fajnie dobrane do każdego listu fotografie to przysłowiowa "kropka nad i" w niezwykle przyjemnym odbiorze lektury.
Polecam!

"Most przez czas. Listy do praprawnuka"
Wydawnictwo Stapis
Katowice 2016
s. 210