Malowanki na szkle
Do niedawna nie przepadałam za tzw. polską literaturą kobiecą. Nie kojarzyła mi się zbyt ambitnie. Ostatnio jednak coraz częściej zaczynam zmieniać zdanie. Między innymi właśnie za sprawą Beaty Gołembiowskiej i jej fantastycznych, osadzonych w góralskim folklorze "Malowanek na szkle". Pania Beatę miałam okazję "poznać", co prawda wirtualnie, podczas fejsbukowej rozmowy, ale już sama rozmowa okazała się preludium do świetnej lektury.
"Malowanki na szkle" to opowieść o czterech kobietach. Jola, dobiegajaca pięćdziesiątki miłośniczka pająków i profesor arachnologii, mieszka ze zgorzkniałą matką, która nie okazuje córce miłości, tylko wiecznie zrzędzi i narzeka. Michalina żyjąca wspomnieniami, całą miłość przelewa na sukę - Simę i, w obawie przed jeszcze większą samotnością, robi wszystko, by córka nigdy z nikim się nie związała. A Jola zaczyna marzyć o rodzinie i prawdziwej miłości. Podczas wypadu w Tatry poznaje Andrzeja, przystojnego i utalentowanego malarza. Po śmierci mamy postanawia zmienić swoje życie i związać się z góralem. Wyjeżdża do Murzasichla zabierając ze sobą przyjaciółkę. Wanda, na pozór spełniona mężatka i matka dwójki dzieci, wyjawia Joli, jak bardzo jest nieszczęśliwa w swoim związku. Pobyt w górach ma jej pomóc nabrać dystansu i odpocząć. Nieszczęśliwy wypadek podczas górskiej wędrówki zmienia w jej życiu wszystko. Na drodze Joli i Wandy staje Helena - charyzmatyczna góralka, matka Andrzeja, do której lgną wszyscy, którzy ją poznają. Helena wraz z malowankami na szkle w rzeźbionej skrzyni skrywa głęboką tajemnicę. Cztery kobiety, cztery nieszczęśliwe uczucia, zaprzepaszczone nadzieje...I okazuje się, że wszystkie łączą więzi szczególne. A Hela? Okazuje się tajemniczą dziewczyną ze zdjęcia...
Świetna, trzymająca w atmosferze ciekawości opowieść. Opowieść o miłości, ale nie o tej cukierkowej, dzięki której wszyscy "żyli długo i szczęśliwie", o miłości pogmatwanej, zaborczej i toksycznej. I nie tylko o uczuciu łączącym kobiętę i mężczyznę. To również opowieść o miłości matczynej, bardzo skomplikowanej, rzutującej na dalsze życie dziecka. To opowieść o miłości do zmarłej żony, o której nijak nie da się zapomnieć.
Ta książka to malowanki na szkle widziane i opowiadane oczyma nie tylko czterech głównych bohaterek, lecz również ich partnerów, tych przyszłych i niedoszłych. Opowieść o tym, że przecież mamy tylko jedno życie a czasami tak bezmyślnie pozwalamy uciec szczęściu bądź sami powoli je niszczymy, że to życie to właśnie taka malowanka na szkle, krucha, narażona na czynniki rozmywające jej kolory...
Książka osadzona w majestatycznej górskiej scenerii, pachnie góralskim folklorem, zachwyca góralską gwarą....no więc chyba nie potrafię być obiektywna pisząc o "Malowankach".
Piękna, mądra, dająca do myślenia opowieść.
"Malowanki na szkle" Beata Gołembiowska
Wydawnictwo COMM Partner
Poznań 2014
s. 3oo.
Pani Iwono, ślicznie dziękuję za recenzję!
OdpowiedzUsuń