List z powstania
Po książkę sięgnęłam po lekturze "Cienia gejszy", kiedy to zauroczyła mnie Anna Klejzerowicz, jako twórczyni nietuzinkowych kryminałów. Przyznam szczerze, pomyślałam, że to zupełnie inna tematyka. Wszak powstanie warszawskie to na dzień dzisiejszy wspomnienia o ludziach tam poległych, temat z odrobiną refleksji i kontrowersji zarazem. Miła niespodzianka czekała na mnie podczas lektury - ten sam fantastyczny styl, cudowny kryminał z historią w tle.
Julia jest lekarką, która całe życie walczy z cieniami przeszłości, poszukując zaginionej w czasie powstania siostry Hanki. Kobieta zaraża tą specyficzną "pasją" swoją córkę. Marianna po tragicznej śmierci matki, kontynuuje jej dzieło. Całe życie obok kobiet wydarzają się różne dziwne zbiegi okoliczności: ktoś się pojawia i tragicznie znika, ujawnia się Rob - Anglik mający jakies wieści z powstania, kręcą się obcy i bliscy, zdarzają się włamania, próby zastraszenia, tajemnicze telefony. Nic do siebie nie pasuje, jednak atmosfera robi się coraz mroczniejsza.
Prawie 30-letnia Marianna pracuje jako tłumaczka z języka angielskiego, jest samotna i oporna na mężczyzn starających sie o jej względy. Do czasu. Do Polski przyjeżdża bowiem syn długoletniego "przyjaciela" rodziny, Roba. Marianna obiecuje się nim zaopiekować, pokazać Polskę i pełnić rolę tłumaczki a jednocześnie nauczycielki języka polskiego. Między Maxem a Marianną iskrzy i wkrótce znajomość przekształca się w uczucie. Stary ojciec jest zachwycony i zaprasza młodych do siebie. Niestety na krótko przed przylotem umiera, zostawiajac list, który zmieni całe życie młodych.
Książka z serii tych, których się nie odkłada nawet na moment i tych, które się chce mieć na zawsze. Styl Anny Klejzerowicz jest pełen niespodzianek i rozwiązań zaskakujących na każdym kroku. Do końca nie wiadomo co, kto i dlaczego? A kiedy już niby wiadomo, jakie będzie zakończenie, nagle akcja zmienia się diametrialnie.
Jedynym, według mnie, elementem nie pasującym w powieści jest styl listu napisanego przez starego Anglika, za bardzo "prosto z mostu", brutalny do bólu. Kręciłam głową z niedowierzeniem czytając te kilka stron wywodów Roba.
Polecam kolejną książkę Anny Klejzerowicz, którą czyta się na jednym wydechu i żałuje, że tak szybko się skończyła.
"List z powstania" Anna Klejzerowicz
Wydawnictwo Filia
Poznań 2014
s. 328
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz