Iwona czyta

Kocham czytać, uwielbiam odwiedzać księgarnie i biblioteki, zawsze podglądam okładkę książki czytanej przez kogoś w miejscu publicznym. Jestem książkowym molem. Od kilku lat obiecuję sobie, że zacznę prowadzić statystyki przeczytanych książek.

Stąd pomysł na bloga, na swoisty pamiętnik przeczytanych książek.....

Zapraszam więc do mnie:)

piątek, 4 kwietnia 2014

Dziennik Helgi.

Jakoś ostatnio w klimatach wojennych obraca sie moje czytelnicze zafascynowanie.
Dziennik Helgi to, jak głosi podtytuł,  świadectwo dziewczynki o życiu w obozach koncentracyjnych. Kiedy zaczyna się wojna nasza bohaterka ma niespełna 9 lat, jest wesołą, rezolutną żydowską dziewczynką zamieszkującą wraz z rodzicami w czeskiej Pradze. Wojna zastaje jej rodzin, burząc wszelkie dotychczasowe plany, jednak rodzice walczą, by ich córka mogła dalej kontynuować naukę i próbuja zapewnić jej beztroskie dzieciństwo. Pod datą "lato 1941r." Helga napisała: „I znów wakacje (…) została tu tylko Ewa. Całe dnie spędzamy razem. Przy domu Ewy jest mały ogródek, tam się bawimy (…). Rodzice też się przyjaźnią. W niedzielę, przy ładnej pogodzie, urządzamy wspólnie małe wycieczki. A jak pada odwiedzamy się” (s. 31).
Helga notuje wszystkie wydarzenia tamtego okresu, począwszy od roku 1938, kiedy to ogłoszono mobilizację w Czechosłowacji  aż do chwili powrotu do rodzinnej Pragi, czyli w maju 1945. Jest to zapis wydarzeń okupacji tego kraju, warunki bytowe, jakie w nim panowały oraz realia życia ludzi w terezińskim getcie.  To pamiętnik tułaczki dziewczynki po obozach koncentracyjnych, wzbogacony ilustracjami autorstwa dziewczynki.
Dziennik jest przerażający, mimo braku jako takich opisów okrucieństwa (no może poza małymi wyjątkami). Przerażający, pewnie dlatego, że los wojennej tułaczki rówieśników Helgi i ich rodzin opowiedziany jest właśnie ustami małego dziecka. Małego ale jakże dorosłego. Gdyby nie informacja w początkowych akapitach książki, że jej autorka jest dziewięcioletnią dziewczynką, nie sposób się domyślić, że te mądre, bardzo dojrzałe wynurzenia i obserwacje są pisane ręką uczennicy szkoły podstawowej. Jak szybko musiały dorosnąć dzieci wojny? Jak dojrzałe kotłowały się w nich emocje? Ile potrafiły przetrwać? „Przecież nie powiem mamie, że już nie mogę. Jak może mi pomóc? Przecież sama, biedactwo, jest równie zmęczona jak ja”. (s. 66). A przecież wiadomo, że to okres bólu, cierpienia i upokorzeń, jakich nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić. „Wielu, ba, na pewno wszyscy płaczą w duchu, ale nie okazujmy wzruszenia. Żeby Niemcy się cieszyli? Nigdy! Wszyscy mamy dość sił, żeby się przemóc. Czy mamy się wstydzić za nasz wygląd? Za gwiazdy? Numery? Nie, to nie nasza wina, za to powinien się wstydzić ktoś inny. Świat jest naprawdę dziwny”.
Zawsze wydawało mi się, że w tym okresie bezsensu, marazmu i marzeń o wolność nie ma miejsca na radość. Jednak ta mała dziewczynka swoimi słowami uzmysławia mi, że ludzie walczyli w tej beznadziei o odrobinkę szczęścia. Małe radości pozwalają wytrwać w wierze i nadziei przy życiu, kiedy już brak sił a wszystko wydaje się bezsensowne. Pierwsze miłości, randki, swoiste celebrowanie świąt i uroczystości rodzinnych, oczywiście na miarę ówczesnych warunków, tort na Dzień Matki stworzony ze żmudnie ciułanego cukru i margaryny, wieczorek taneczny, upominki z okazji Chanuki….
Opisy obozów koncentracyjnych, bestialskiego traktowania i upokarzania ludzi, ocierania się o śmierć a z drugiej strony opisy tych małych przebłysków radości, opisy konstruowane przez małą, niewinną istotę, która nagle musiała szybko dorosnąć - wszystko to składa się na książkę tragiczną, ale równocześnie bardzo budującą. A końcowy wywiad z autorką jeszcze potwierdza tu moje odczucia. Ludzie w chwilach tragicznych potrafią wiele wytrzymać, bo wspierają się w swojej niedoli, są razem i to pomaga im dotrwać.

"Dziennik Helgi" Helga Weissowa
Wydawnictwo Insignis Media
Kraków 2013
s. 253



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz