Iwona czyta

Kocham czytać, uwielbiam odwiedzać księgarnie i biblioteki, zawsze podglądam okładkę książki czytanej przez kogoś w miejscu publicznym. Jestem książkowym molem. Od kilku lat obiecuję sobie, że zacznę prowadzić statystyki przeczytanych książek.

Stąd pomysł na bloga, na swoisty pamiętnik przeczytanych książek.....

Zapraszam więc do mnie:)

czwartek, 24 lipca 2014

Znaki szczególne

Paulina Wilk, pisarka i publicystka, rocznik 1980, to autorka znana z debiutu książkowego "Lalki w ogniu".
Jej kolejna pozycja to dla mnie sentymentalna podróż do krainy młodości, do czasów, kiedy życie towarzyskie kwitło na podwórku pod osiedlowym trzepakiem, wszyscy nosiliśmy jednakowe, kupowane w sieciówkach ubrania a zachodnie zdobycze cywilizacji i dalekie podróże były wyłącznie nieosiągalnym marzeniem.
Autorka  w swoich wspomnieniach "prowadzi nas przez ostatnie trzy dekady dorastania do wolności" (okładka książki). Poznajemy jej (i jakże mój własny) świat od czasów dzieciństwa do dojrzewania. Świat, w którym "są okopy i amfiteatr, trawiaste boisko i drewniana chatka "Baby Jagi", oblepiona dzieciakami od rana do wieczora. Są trzepaki i śmietniki - w sam raz do gry w podchody i ślepego dziada. Dwa kanały telewizji ściśle wyznaczające rytm naszych sobotnio-niedzielnych poranków i codziennych zabaw przed blokiem" (s. 16). Jednym słowem świat ulubionych bajek, dziecięcych zabaw w miejscach niekoniecznie bezpiecznych, ulubionych smaków dzieciństwa, przyjaźni, formowania się poglądów, poznawania nowej europejskiej rzeczywistości.
Książka w formie opowieści, bez dialogów. Czyta się, pochłania ją wręcz jednym tchem, może dlatego, ze dotyka osobiście. Dostarcza wiele wzruszeń, przypomina perełki tamtych czasów, do których wielu z nas tak obecnie tęskni. Łza zakręciła się w oku, kiedy Paulina Wilk przywołała w pamięci  ukochaną dobranockę z dzieciństwa "Zaczarowany ołówek". Któż nie pamięta wesołego chłopca z jasną czupryną, który za pomocą cudownego narzędzia wyczarowywał wszystko, co było potrzebne? "Chłopak nigdy jednak nie rysował kapryśnie ani łapczywie. Jego pomysły brały się z realnych problemów a nie zaścianek. Ołówek był antidotum na brak, nie różdżką chciwości" (s. 15). Któż w tamtych czasach  nie przekopywał śmietnika, by wybrać z niego największy kolekcjonerski skarb - puszki po zachodnich napojach czy piwie? "Wymyte i wysuszone stały potem w  różnych piramidach na półkach" (s. 33). Te puszki były swoistym talizmanem, marzeniem o lepszym życiu.
W przejmujący sposób wspomina autorka kontakty sąsiedzkie, które kwitły w szarej, smutnej polskiej rzeczywistości. Opisuje imieninowe wieczory, gdy wspólnie świętowało pół klatki schodowej, gdy i dzieci i dorośli uczestniczyli w tej ceremonii w równie ważnym stopniu. Przyszywani wujkowie i ciocie, ta "sąsiedzka rodzina stanowiła bardzo rozległy twór, a dzieci odtwarzały tę serdeczność między sobą" (s. 210). Dziś w swoim miejscu zamieszkania tworzymy twierdze, osłaniając się wysokimi płotami bądź izolując w czterech ścianach blokowisk. Nie znamy sąsiadów a pójście  z prośbą o pożyczenie szklanki cukru jest co najmniej uwłaczające, bo dziś " nie wypada czegoś nie mieć i nie być samowystarczajacym, zależność od innych jest skutecznie wykasowywana" (s. 208). Pięknie Paulina Wilk podsumowuje opis relacji międzysąsiedzkich: "Zdumiewa dziś, jak wiele sobie dawaliśmy, gdy mieliśmy niewiele. Jak naturalne było, że się prosi, dostaje, dziękuje i odwzajemnia" (s. 211).
Któż z nas dziś nie wspomina tamtych czasów? Było szaro i nieciekawie, ale bardziej przyjaźnie i ciepło. Inaczej smakował chleb i zdobywane z trudem pomarańcze. Pamiętam smak pajdy chleba spuszczanej przez mamę z okna po sznurku, gdy biegało się z kolegami do późnych godzin wieczornych i nie było czasu by zjeść w domu kolację. Pamiętam zabawy patykami, kamykami  czy gumą do skakania.  Kartki wyjęte ze skrzynki pocztowej były symbolem czyjejś miłości czy przyjaźni. Był czas na rozmowę z sąsiadką i zatrzymanie się w biegu. I mimo klucza na szyi to było szczęśliwe dzieciństwo.
"Znaki szczególne" przywołują wizję tamtych czasów z zegarmistrzowską dokładnością i repoerterska wnikliwością. Czasami miałam wrażenie, ze przeniosłam się o 35 lat wstecz i przeżywam te lata na nowo. Jednocześnie książka obnaża bezlitośnie wszystkie społeczne wady nowego systemu, demaskując ludzi, ich zachowania i bezduszność. I powoduje, że się tęskni. I mimo, że jak pisze autorka "zniknął brak" (s. 40) dziś tak naprawdę brakuje nam po prostu człowieka. I to nam bezwzględnie uzmysławia ta książka.

"Znaki szczególne" Paulina Wilk
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2014
s.249.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz